"Nie tylko Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja, ale i my możemy upoważnić inne kraje natowskie do tego, żeby również w naszym imieniu, za zgodą rządu chociażby Stanów Zjednoczonych, takie uderzenie przeprowadziły. Zatem Rosja ma więcej obiektów do obserwacji. Ta walka informacyjna - kto, gdzie i kiedy może dokonać tego uderzenia odwetowego - będzie dla Rosji o wiele trudniejsza" - mówił generał Roman Polko w rozmowie dla Radia RMF24.
Tomasz Weryński, RMF FM: Premier wprowadził stopień alarmowy BRAVO dotyczący polskiej infrastruktury energetycznej znajdującej się za granicą - informuje Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Stopień alarmowy BRAVO w tym przypadku dotyczyć może takich obiektów jak rafineria Orlenu w Możejkach na Litwie oraz niedawno otwarty rurociąg Baltic Pipe. Wobec tego łączymy się teraz w Radiu RMF24 z generałem Romanem Polko. Dzień dobry.
Gen. Roman Polko: Dzień dobry.
Jak pan to odczytuje? Czy jest jakieś realne zagrożenie dla naszej infrastruktury energetycznej?
Przede wszystkim po tym, co się stało z Nord Stream 1 i 2, myślę, że nie czekając na to aż jakieś formalne decyzje zostaną podjęte, odpowiednie siły już przystąpiły do zabezpieczenia tych elementów infrastruktury krytycznej. Tu nie chodzi tylko o rurociągi gazowe, ale też o chociażby światłowody, czy też linie przesyłowe energetyczne, które również są prowadzone po dnie morza - wszystkie te elementy, które być może tym razem nie znalazły się na celowniku. Widać, że istnieje takie zagrożenie terrorystyczne. Stąd też w naturalny sposób wszyscy, którzy odpowiadają za te obiekty, weryfikują pewnie swoje plany dotyczące ich zabezpieczenia.
Ale sytuacja z Nord Stream 2 rozpoczęła się już, mam wrażenie, ponad dobry tydzień temu. Dlaczego zatem dopiero teraz zdecydowano się na wprowadzenie tego stopnia alarmowego?
Podkreślam raz jeszcze. Nawet w jednostce GROM mieliśmy coś takiego jak powiadomienie medialne. To, że pan premier ogłosił teraz te działania, nie znaczy, że one dzisiaj się rozpoczęły. Jestem przekonany, że natychmiast po tym zdarzeniu te systemy zaczęto weryfikować. Formalnie, być może, podniesiono je teraz o ten poziom gotowości. Zawsze tak było w tych strukturach wykonawczych, że my przystępowaliśmy do działań i czekaliśmy na dokumentację z góry. Te procedury administracyjne często nie nadążają za tymi działaniami, które powinny być realizowane już bezpośrednio. Może to i dobrze, skoro mamy świadomych, odpowiedzialnych ludzi na poszczególnych poziomach funkcjonowania, którzy odpowiadają za zabezpieczenie chociażby infrastruktury krytycznej, którzy po prostu przejmują inicjatywę. To nie jest sowiecki, ruski styl, gdzie dyrektywa musi przyjść z góry i dopiero wtedy ludzie biorą się do roboty.
Naturalnie, w pełni rozumiem. Panie generale, ostatnio Robert Pszczel, były szef biura NATO w Moskwie, mówił na naszej antenie, że atak np. na Baltic Pipe byłby prawdopodobnie traktowany tak jak po prostu atak na Polskę, czyli w zasadzie NATO.
Wojna hybrydowa to jest coś, z czym mieliśmy już do czynienia, bo atak na naszą wschodnią flankę kierowany był z Białorusi przez nieludzkie wykorzystanie ludzi, krótko mówiąc. Takie założenie miało zdestabilizować Polskę i Europę. My te plany w całości zobaczyliśmy wtedy, kiedy doszło do inwazji.
Tylko ten atak byłby bardziej "wprost", czyż nie?
Tak, doskonale zdajemy sobie sprawę, że do tej pory obawialiśmy się takich ataków o charakterze terrorystycznym na infrastrukturę krytyczną. Porażające jest to kiedy terrorystą jest przywódca takiego państwa jak Rosja.
To prawda. Panie generale, Prezydent ostatnio wspomniał o tym, że pojawia się temat objęcia Polski parasolem nuklearnym Nuclear Sharing. Czy fakt, że takie słowa padły z jego ust to znak, że jest realna szansa na to? Prawdopodobnie muszą być jakieś rozmowy prowadzone z Amerykanami skoro zdecydował się to powiedzieć.
Rzeczywiście, wracając do historii to mamy takie dosyć niesławne dążenia do posiadania bomby atomowej za czasów prezydentury Lecha Wałęsy i ministra Parysa, ale w 2015 roku to też nie było do końca przemyślane. Myślę, że teraz jest to, po pierwsze, uzgadniane. Warto zwrócić uwagę, że sytuacja Polski zmieniła się na arenie międzynarodowej. Rosja, która łamie wszelkie postanowienia, wszelkie umowy, w zasadzie przyczyniła się do takich dążeń Polski, żeby być tym państwem, tak jak kiedyś Niemcy - frontowym, które posiada zdolności odstraszania nuklearnego, które jest włączone do tego programu. Dla uspokojenia, to nie jest chęć posiadania broni atomowej jako narzędzia agresywnego, tylko właśnie budowania możliwości obronnych, które zapobiegają rozprzestrzenianiu się broni masowego rażenia. Coś co kiedyś posiadały Niemcy - właściwie dalej mają - ten Nuclear Sharing. Włochy, Turcja, Belgia, Holandia to oczywiście sojusz NATO. Stany Zjednoczone jako posiadacz broni, czy też Wielka Brytania i Francja. To te państwa decydują ostatecznie o tym, czy broń będzie użyta. Polska, jako ten czynnik odstraszający, będzie posiadała samoloty. Lotnictwo, które właściwie już posiada, może tego typu broń przenosić i dysponować nią. W zasadzie to jest tyle i tylko tyle, co w tym założeniu się mieści. W założeniu, że Polska będzie członkiem tego programu Nuclear Sharing.
A powiedzmy tak w praktyce, co by to oznaczało? Mielibyśmy tutaj, na terenie Polski jakieś głowice nuklearne?
W praktyce to będzie oznaczało, że strona rosyjska nie będzie mogła spodziewać się, z której strony odwetowe uderzenie może nadejść. Może do tego doprowadzić nie tylko lotnictwo amerykańskie, ale chociażby Polski. Składy niekoniecznie muszą mieć miejsce w Polsce, ponieważ z pewnością muszą być odpowiednio przygotowane i zabezpieczone, ale kluczem jest to, że polscy piloci po prostu będą szkoleni do tego w jaki sposób prowadzić działania, które miałyby na celu właśnie takie uderzenie o charakterze nuklearnym. Podkreślam raz jeszcze, tu chodzi cały czas o doktrynę obronną, o to żeby przeciwnik nie wiedział kto i jakimi środkami może dokonać uderzenia odwetowego. Kluczem jest to, że to ma być czynnik odstraszający.
Chodzi o takie strategiczne komunikowanie, że "jakby co, to wiecie".
Zdecydowanie tak. Jakby co, to nie tylko Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja, ale i my możemy upoważnić inne kraje natowskie do tego, żeby również w naszym imieniu, za zgodą rządu chociażby Stanów Zjednoczonych, takie uderzenie przeprowadziły. Zatem Rosja ma więcej obiektów do obserwacji. Ta walka informacyjna - kto, gdzie i kiedy może dokonać tego uderzenia odwetowego - będzie dla Rosji o wiele trudniejsza.
Panie generale, jeszcze na koniec zajrzyjmy na Ukrainę. Armia ukraińska kontynuuje kontrofensywę. Jak pan sądzi? To będzie tak postępować, postępować i skończy się wyparciem Rosjan za tę jedyną słuszną granicę? Czy jednak Władimir Putin ma jakiegoś asa w rękawie i to się tak nie skończy?
Gdyby Władimir Putin miał asa w rękawie to pewnie nie ogłaszałby tego papierowego sukcesu w postaci aneksji tych czterech samozwańczych republik, których granic nawet nie określił. Armia rosyjska przegrywa na całym froncie, nie ma zdolności do przeprowadzenia ofensywy. Miejscowości, które zdobywali miesiącami, teraz tracą w ciągu godzin. Ukraińcy, jak widać, przejęli inicjatywę i to już nie tylko na kierunku północno-wschodnim, ale też na południowym. Mam nadzieję, że do wiosny uda im się odzyskać chociażby Chersoń, bo to byłoby kluczowe, lub też Nową Kachowkę. Myślę, że na wiosnę ruszy taka ofensywa, która całkowicie zablokuje te działania ofensywne realizowane przez Rosjan z kierunku Krymu. Mam nadzieję też, że ten Most Kerczeński i te linie logistyczne - które powodowały tyle tragedii na Ukrainie, bo nimi dostarczano śmiercionośną broń - po prostu zostaną zniszczone, zablokowane.
Czyli propozycja Bronisława Komorowskiego o tym, żeby Zełenski rozmawiał już z Putinem na temat pokoju to jeszcze nie ten moment?
To znaczy - to "już" nie ten moment. Takie negocjacje prowadził prezydent Macron i w ten sposób się ośmieszył, podobnie kanclerz Scholz. Dzisiaj najlepiej rozmawiać z Putinem za pomocą takich mocnych dostaw ciężkiego uzbrojenia dla Ukrainy, bo to jest jedyny język, który Putin rozumie.