Zacieśnia się współpraca wojskowa między Rosją a Koreą Północną. Źródła wywiadowcze Korei Południowej ujawniły, że Pjongjang zdecydował się wesprzeć Moskwę liczącymi ok. 10 tys. żołnierzy siłami. Okazuje się jednak, że północnokoreańskie już poniosło straty, bo tylko jednego dnia zginęło ośmiu wojskowych. Co ciekawe w Ukrainie życie straciło też co najmniej 150 chińskich najemników.
Zbliżenie militarne Rosji i Korei Północnej to już nie tylko czcze słowa Władimira Putina i Kim Dzong Una, a proces, który dzieje się na naszych oczach.
Po tym, jak Pjongjang zaczął przekazywać Moskwie uzbrojenie, m.in. pociski balistyczne, północnokoreański reżim poszedł o krok dalej - podjął decyzję o wysłaniu ok. 10 tys. żołnierzy, w tym sił specjalnych, aby wesprzeć Kreml w wojnie przeciwko Ukrainie.
Narodowa Służba Wywiadu (NIS), główna agencja wywiadowcza Korei Południowej, ujawniła w piątek, że pierwszy kontyngent, składający się z ok. 1,5 tys. żołnierzy, uczestniczy już w szkoleniu na rosyjskim Dalekim Wschodzie.
Północnokoreańscy wojskowi integrują się ze swoimi kolegami we Władywostoku, Ussuryjsku, Chabarowsku i Błagowieszczeńsku.
Okazuje się jednak, że siły północnokoreańskie poniosły już pierwsze straty. Szczegółami podzielił się walczący u boku Rosjan chiński najemnik o pseudonimie "Dian Yuzhang", który rozmawiał z "Li Dafu" - innym Chińczykiem, który z Ukrainy już wrócił.
"Newsweek" pisze, że podczas rozmowy, udostępnionej na platformie X, "Dian Yuzhang" powiedział, że pierwsi żołnierze z Korei Północnej już zginęli na ukraińskim froncie.
Po zaledwie jednym dniu zginęło osiem osób - wyższych rangą oficerów - powiedział chiński najemnik ze śmiechem, omawiając ze swoim rozmówcą ostatnie wydarzenia na linii frontu.