"Łukaszenko nie jest Białorusią", "Pomagajmy - nie hejtujmy" - to hasła uczestników konferencji prasowej w Białymstoku zorganizowanej przez posła Lewicy Pawła Krutula. Obecna na konferencja Białorusinka Natalia podkreślała, że mają miejsce prowokacje białoruskich i rosyjskich służb specjalnych. "Oni chcą nas przeciwstawić sobie, żebyśmy się podzielili i walczyli ze sobą" - stwierdziła.
Białorusini z Białegostoku, którzy z różnych powodów, w tym politycznych, emigrowali z własnego kraju do Polski, proszą, by nie utożsamiać ich z reżimem Łukaszenki, wspierającym agresję Rosji na Ukrainę. Apelują o powstrzymanie hejtu.
Żyjemy wspólnie od wielu, wielu lat, na placach zabaw bawią się wspólnie nasze dzieci. Proszę się dwa razy zastanowić, zanim to zostanie zrobione - mówił Krutul o hejcie.
Zwracał uwagę, że Białorusini w Polsce prowadzą działalność gospodarczą, dają pracę również Polakom.
Apelujemy do Podlasian, również do całego kraju, żeby uszanować osoby z Białorusi, Ukrainy, również Rosjan, którzy przebywają na terenie naszego kraju, bo oni uciekają przed terrorem - dodał poseł Lewicy.
Natalia, która wypowiadała się w imieniu białostockich Białorusinów, prosiła o refleksję i pytała, czy elektorat PiS czy PO w Polsce można "porównać do Polaków".
Dlaczego więc równacie elektorat Łukaszenki czy elektorat Putina do Białorusinów i Rosjan. To nie jest tak - mówiła, zwracając się do osób, które posługują się w internecie takimi uogólnieniami, przyczyniając się do fali hejtu.
Przypomniała, że w Rosji zatrzymywani są uczestnicy marszów antywojennych.
Pomyślcie proszę, dla kogo to jest na korzyść? - podkreślała, pytając o falę nienawiści w internecie.
Mówiła ona również o prowokacjach białoruskich czy rosyjskich służb specjalnych.
W imieniu społeczności białoruskiej w Polsce dziękowała Polakom za wspieranie Białorusinów od 2020 roku.
Naprawdę to doceniamy i widzimy - mówiła. Powtórzyła, by każdego Białorusina czy Rosjanina nie równać ze zwolennikami reżimów w tych krajach.
Kilka dni temu w pokoju hotelowym w Przemyślu zatrzymano mężczyznę, który miał szpiegować na rzecz Rosji.
Miał przy sobie dwa paszporty oraz dwie karty płatnicze rosyjskich banków na dwie różne tożsamości. Mężczyzna podawał się za dziennikarza z Hiszpanii. Urodził się w Moskwie. Prowadził rozpoznanie infrastruktury, różnych zabezpieczeń, a także rozsiewał dezinformację.
Mężczyzna został zidentyfikowany jako agent GRU (Głównego Zarządu Wywiadowczego Sztabu Generalnego FR). Działania na rzecz Rosji prowadził, korzystając ze statusu dziennikarskiego. Dzięki temu miał możliwość swobodnego przemieszczania się po Europie i świecie, w tym do stref objętych konfliktami zbrojnymi i rejonów napięć politycznych - poinformował rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.