"To różnice kulturowe i brak odpowiedniej opieki doprowadziły do tragicznych zatruć grzybami Afgańczyków w ośrodkach dla uchodźców" - tłumaczy prezeska fundacji ICAD. "Ci ludzie grzyby widzieli tylko na polskich i amerykańskich stołówkach. Dla nich to było bezpieczne jedzenie" - mówi w rozmowie z RMF FM Edyta Tyc.
Fundacje ICAD i HumanDOC skupiają byłych cywilnych pracowników wojska z Ghazni. Chcemy pomagać osobom, które dobrze znamy - tłumaczy Edyta Tyc.
Chcemy tym konkretnym osobom, które dobrze znamy, pomóc wdrażać się w taką polską codzienność. Ta pomoc to spłacanie długu wdzięczności za narażenie życia podczas wspólnych patroli z polskim wojskiem, czy za życzliwe telefony, które ratowały życie Polaków - podkreśla.
Mówili nam, żeby nie jechać daną trasą, w dany dzień. Takie telefony to było dla nich ryzyko utraty życia, a dla nas ratunek - tłumaczy Tyc i dodaje, że ewakuowani to ludzie aktywni, którzy mogą dużo wnieść do polskiego społeczeństwa.
Pomocy potrzebuje też kilkudziesięciu Afgańczyków, którzy byli na polskich listach ewakuacyjnych, ale nie zdołali dostać się do rządowych samolotów. Oni wciąż czekają w Kabulu.
W tej chwili są bezpieczni, ale część z nich musi się ukrywać - mówi Edyta Tyc. Wśród ukrywających się są na przykład policjanci, którzy są teraz poszukiwani przez talibów.
Wiedzą, że są poszukiwani. Już dostaliśmy sygnał, że mieszkania jednej grupy zostały spalone - wyjaśnia prezeska fundacji ICAD.
Osoby, które znalazły schronienie w Kabulu, czekają na możliwość ewakuacji drogą lądową albo na wznowienie lotów cywilnych. Liczymy na wsparcie polskich władz w ewakuacji tych osób - apeluje Tyc.
W środę rano jeden z afgańskich chłopców, którzy zatruli się grzybami, miał zabieg przeszczepu wątroby - poinformował w RMF FM szef resortu zdrowia Adam Niedzielski. Trzymajmy kciuki i czekajmy - podkreślił gość Porannej rozmowy w RMF FM. Minister zastrzegł, że stan obu zatrutych chłopców jest bardzo ciężki.
Afgańczycy, którzy po ewakuacji z Kabulu, trafili do ośrodka dla cudzoziemców w Podkowie Leśnej-Dębaku, zatruli się grzybami. Mieli je zebrać na terenie ośrodka.
Wskutek zatrucia w stanie krytycznym w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka są dwaj afgańscy chłopcy.
Młodszy z nich, 5-latek z powodu uszkodzenia mózgu nie może przejść przeszczepu wątroby.
Taką operację mógł przejść 6-latek.
Minister zdrowia poinformował w środę, że stan chłopców jest nadal bardzo ciężki.
Do kolejnego przypadku zatrucia grzybami Afgańczyków przebywających w ośrodku dla uchodźców doszło w Lininie, w pobliżu Góry Kalwarii na Mazowszu.
Jak dowiedział się reporter RMF FM Grzegorz Kwolek, zatruło się czterech dorosłych mężczyzn. Wszyscy byli hospitalizowani.
Do zatrucia w Lininie doszło prawdopodobnie kilka dni przed dramatem w Dębaku.
Po ewakuacji afgańskich współpracowników Polskiego Kontyngentu Wojskowego oraz polskiej dyplomacji pod opieką Urzędu do Spraw Cudzoziemców znalazło się 1021 obywateli Afganistanu.
Afgańczycy przebywają w ośrodkach dla cudzoziemców oraz w placówkach wojewodów wyznaczonych do odbycia kwarantanny po wjeździe do Polski. W ośrodkach mają zapewnione zakwaterowanie, wyżywienie, środki higieny osobistej, pomoc medyczną, psychologiczną oraz rzeczową (ubrania, zabawki dla dzieci itp.).
Rzecznik Urzędu do Spraw Cudzoziemców Jakub Dudziak zapewnia, że uchodźcy mają w ośrodkach zapewnione trzy pełne posiłki dziennie, w tym obiad składający się z dwóch dań, a także dostęp do ciepłych napojów przez całą dobę.