Im cieplej na dworze, tym bardziej jesteśmy narażeni na udary słoneczne. Są one groźne, ponieważ mogą prowadzić do uszkodzeń mózgu. Robert Wawruch, szef ratowników lubelskiego WOPR radzi, co zrobić, kiedy już zdarzy nam się przegrzać na słońcu.
Bardzo często pojawia się ból głowy, zawroty, pogorszone widzenie, odruchy wymiotne. Jeśli któryś z tych symptomów pojawi się, natychmiast trzeba uciekać ze słońca - mówi Robert Wawruch, szef ratowników lubelskiego WOPR. To ostatni dzwonek, bo za chwilę może być tylko gorzej.
Udar cieplny to przede wszystkim nadmierne rozgrzanie naszej głowy. Po pierwsze należy jak najszybciej usiąść w cieniu, najlepiej w przewiewnym miejscu. Po drugie należy położyć zimne okłady na czoło i kark, żeby tę głowę maksymalnie szybko schłodzić i wypić duże ilości chłodnego napoju, najlepiej wody.
W takim wypadku po przeniesieniu w cień trzeba unieść nogi pod kątem 30 stopni powyżej głowy. Koniecznie trzeba również wezwać pogotowie, ponieważ ta sytuacja wymaga już fachowego badania.
Możemy również schładzać się wodą, ale do picia. Do jeziora należy wchodzić powoli. W słońcu nasza skóra rozgrzewa się do 45-50 stopni. Gwałtowne zanurzenie w wodzie o temperaturze 20, czy 20 kilku stopni to szok. Organizm nie jest przygotowany. Może dojść nawet do zatrzymania krążenia.
Dlaczego? Bo rozgrzany organizm to rozszerzone naczynia krwionośne, obniżone tętno. Strumień zimna natychmiast powoduje obkurczenie i przyśpieszenie akcji serca. Nie można tego robić gwałtownie.
Najpierw do pasa i ochlapać wodą okolice serca, twarz i kark. To najbardziej wrażliwe miejsca. Receptory dadzą sygnał do mózgu o tym, że nastąpi zmiana temperatury otoczenia. Organizm automatycznie, ale spokojnie przyspieszy puls, zwęzi naczynia krwionośne. Wtedy po kilku minutach możemy zanurzyć się bezpiecznie.