„Nie dopuszczam do siebie myśli, że w Kijowie strzelają ludzie Majdanu. Odrzucałbym wszelkiego rodzaju spiskowe teorie, które władze od początku starają się nagłaśniać i nagłaśniają je też media rosyjskie. Tak naprawdę za destabilizację i przemoc odpowiedzialni są w każdym calu ludzie władzy” – mówi w rozmowie z RMF FM Piotr Tyma, szef Związku Ukraińców w Polsce. „Wydaje mi się, że gra toczy się o wyprowadzenie na ulice wojska. Widać, że oddziały Berkurtu sobie nie poradzą z protestami” – dodaje.
Konrad Piasecki: Nie jest tak, że patrzy pan na te obrazy z Kijowa i wydają się one panu aż nierealne?
Piotr Tyma, szef Związku Ukraińców w Polsce: Tak, wiele z tego, co widzimy to jest po prostu pomieszanie pewnych naszych wyobrażeń. Z jednej strony to wygląda jak film wojenny, a z drugiej jak relacja z jakiegoś odległego kraju ogarniętego chaosem i powstaniem. Szkopuł tkwi w tym, że dzieje się to bardzo blisko nas. W Kijowie mam kuzyna, mieszka tam wielu moich przyjaciół i ludzi, z którymi współpracujemy, spotykamy się. Znam te ulice i powiem szczerze, że oprócz odczucia przerażenia bardzo często nie rozumiem - przede wszystkim postępowania ludzi władzy.
Oczekiwał pan i w najczarniejszych snach spodziewał się tego, co dzisiaj dzieje się na ulicach Kijowa?
Nie, nie spodziewałem się. Miałem nadzieję, że kompromis zostanie wypracowany drogą negocjacji, że za zamkniętymi drzwiami zostaną ustalone reguły, zgodnie z którymi prezydent ustąpi, zachowując pewne przywileje, które zdobył.
A właściwie kto i dlaczego tam dzisiaj strzela?
Co do strzelania, to trudno jest wyrokować, mając tak mało danych. Widzimy tylko skutek.
Ale dopuszcza pan do siebie takie myśli, że to jest jakaś prowokacja albo że ludzie Majdanu zaczęli strzelać?
Absolutnie nie. Odrzucałbym wszelkiego rodzaju spiskowe teorie, które władze od początku starają się nagłaśniać i nagłaśniają je też media rosyjskie. Tak naprawdę za destabilizację i przemoc odpowiedzialni są w każdym calu ludzie władzy. To oni uruchomili spiralę przemocy.
Jaki cel mają te strzały? Ktoś wierzy, że strzelając tak wybiórczo, zabijając kilkadziesiąt czy ponad 100 osób da się spacyfikować Majdan?
Wydaje mi się, że gra toczy się trochę o inną stawkę - o wyprowadzenie na ulice wojska. Widać, że oddziały Berkurtu sobie nie poradzą z protestami.
Czyli nie tyle ma to spacyfikować Majdan dzisiaj, ile sprowokować do ostrzejszej pacyfikacji przy pomocy wojska?
Tak.
I uważa pan, że wojsko jest w stanie spacyfikować nastroje?
Wydaje mi się, że nie, że podobnie jak w przypadku wojsk wewnętrznych i Berkutu mamy już do czynienia z przechodzeniem na stronę protestujących.