Eurodeputowani przegłosowali ogromną większością głosów rezolucję w sprawie Ukrainy. Potępili w niej użycie siły przez ukraińskie władze. Wyrazili także ubolewanie z powodu ostatnich zamieszek w Kijowie. Policja likwidowała barykady, podczas gdy w stolicy Ukrainy przebywała szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton.

Zdaniem europosłów takie działania mogą doprowadzić tylko do eskalacji i tak napiętej sytuacji. W rezolucji nie ma jednak mowy o sankcjach wobec Janukowicza ani nawet takiej groźby. Mimo że o sankcjach głośno mówili polscy eurodeputowani - np. Jacek Saryusz-Wolski z PO czy Tomasz Poręba z PiS. Nikt nawet nie złożył takiej poprawki.

Europosłowie potępili natomiast presję polityczną i ekonomiczną, którą wywiera Rosja na Ukrainę. Zaapelowali, żeby kraje Unii mówiły wobec Moskwy jednym głosem. Wezwali władze Ukrainy do dialogu z opozycją, zaproponowali także unijną misję mediacyjną na najwyższym politycznym szczeblu i oczywiście zapewnili, że podpisanie umowy stowarzyszeniowej jest wciąż możliwe.

Parlament wyraził natomiast żal, że nie doszło do podpisania umowy podczas szczytu w Wilnie i przypomniał, że Kijów powinien był przedstawić swoje niepokoje dotyczące umowy dużo wcześniej. Europarlament zaapelował do unijnych władz o przyspieszenie działań, by znieść wizy dla Ukraińców. O ten punkt najbardziej zabiegał eurodeputowany z Polski Razem - Paweł Kowal.  

W rezolucji nie mówi się natomiast o "integracji europejskiej" Ukrainy, mimo że takie określenie proponowali Polacy, bo zdaniem np. niemieckich europosłów mogłoby ono sugerować obietnicę członkostwa w UE. Ostatecznie użyto więc określenia - "europejska perspektywa".

(mal)