Mamie w dniu jej święta zadedykowała Urszula Radwańska zwycięstwo nad słynną Amerykanką Venus Williams w pierwszej rundzie wielkoszlemowego turnieju tenisowego na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu. To jeden z największych sukcesów Polki w karierze.
22-letnia Radwańska wygrała z 10 lat starszą byłą liderką światowego rankingu 7:6 (7-5), 6:7 (4-7), 6:4 po trzech godzinach i 19 minutach wyrównanej walki. Dedykuję ten mecz i zwycięstwo mojej mamie, która zresztą siedziała na trybunach. Myślę, że to jeden z najlepszych prezentów, jakie jej sprawiłam na Dzień Matki. To jeden z ważniejszych i lepszych meczów, jakie rozegrałam, no i bardzo długi, bo trwał ponad trzy godziny. Venus walczyła o każdą piłkę i to praktycznie do ostatniej akcji - powiedziała po zwycięstwie Polka, obecnie 40. w rankingu WTA Tour.
Sporo mnie ten mecz kosztował, bo musiałam być cały czas opanowana i skoncentrowana. Wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na okazywanie emocji, bo rywalka może to wykorzystać. Do tego była faworytką, a ja nie miałam nic do stracenia, więc grałam na luzie. No i udało się - dodała.
Williams wystąpiła w niedzielę w przylegających do ciała spodenkach do kolan i spódniczce - białych w różowe paski, a także różowej bluzce. Wśród publiczności kreacja ta budziła śmiech i skojarzenia z piżamą. Nie będę komentować stroju przeciwniczki. Wiadomo, że ona sama projektuje te rzeczy. Zresztą nie zwracałam na to większej uwagi, tylko koncentrowałam się na meczu i poszczególnych piłkach, a nie interesowałam się w co jest ubrana - zaznaczyła.
Jak przyznała, zwłaszcza w końcówce, przy zapadających ciemnościach, miała problemy ze wzrokiem. Noszę soczewki i jak jest ciemno, to dużo gorzej widzę. Odczuwałam to pod koniec meczu, gdy już się ściemniało, ale nie chciałam przerywać gry, bo cały czas prowadziłam w trzecim secie. Warunki były ciężkie, ale jakoś dotrwałam do szczęśliwego końca - powiedziała.
W niedzielę Polka zrewanżowała się Williams za porażkę w pierwszej rundzie turnieju WTA na kortach Warszawianki 3:6, 3:6 siedem lat temu. Trudno zapomnieć. To był chyba mój pierwszy turniej WTA. Miałam wtedy 15 lat i dostałam "dziką kartę". Pamiętam ten mecz i to, że byłam bardzo zdenerwowana. Wychodziłyśmy długim korytarzem na kort centralny i aż się trzęsłam z nerwów. Później mi już przeszło - wspominała Radwańska.
Jej kolejną rywalką będzie Dinah Pfizenmaier. 127. w świecie Niemka przebiła się do turnieju głównego z eliminacji. Teoretycznie wiem, z kim zagram w drugiej rundzie, bo podczas wywiadu na korcie powiedział mi to pan, który przeprowadzał wywiad. Jednak szczerze mówiąc nazwisko przeciwniczki mi nic nie mówi. Zupełnie nie znam tej zawodniczki i nie widziałam nawet, jak ona gra. Trudno mi będzie się zatem przygotować do tego meczu - podkreśliła Radwańska.
Jak dodała, wie za to, z kim zagra w trzeciej rundzie, oczywiście, jeśli wszystko się potoczy zgodnie z jej planem. Jeśli wszystko pójdzie dobrze mi i Agnieszce, to trafimy na siebie. Na razie jednak skupiam się na drugiej rundzie i odpoczynku po dzisiejszym maratonie - podsumowała.
Jej starsza siostra, rozstawiona z numerem czwartym, musi się uporać w poniedziałek z Shahar Peer z Izraela. Potem na jej drodze stanie Amerykanka Mallory Burdette.
(MRod)