Iga Świątek przyznała, że wynik meczu drugiej rundy Wimbledonu z holenderską tenisistką Lesley Pattinamą Kerkhove 6:4, 4:6, 6:3 odzwierciedla to, jak się ona czuje w grze na trawie. "O każde zwycięstwo trzeba będzie walczyć, samo ono nie przyjdzie" - dodała.
Rozstawiona z numerem 1 Polka wygrała ze znacznie niżej notowaną przeciwniczką w trzech setach po trudniejszym meczu niż oczekiwano.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że Pattinama Kerkhove gra dobrze i stawia wszystko na jedną kartę. Sama wiem, jak to jest grać bez oczekiwań i kompleksów. Ona wykorzystała tę sytuację i zagrała dobry mecz. Ja chciałam po prostu konsekwentnie realizować swój plan. Czułam, że rywalka w pewnym momencie może się zawahać, bo po prostu czasem tak jest. Rzeczywiście tak się stało, bo zaczęła robić trochę więcej błędów, co później wykorzystałam - powiedziała Świątek na pomeczowej konferencji prasowej.
Zapytana, czy miała w czasie meczu moment zwątpienia - odparła: Mecz tenisowy jest na tyle długi i jest w nim tyle przerw, że generalnie dużo myśli może się pojawić. Pytanie jest, co z nimi zrobię i czy się do nich przywiążę, czy nie. Czasem nawet, jak już przegram seta, to właściwie mam takie poczucie, że teraz już mogę zagrać tylko lepiej i to potrafi pomóc. Nauczyłam się już grać np. trzeciego seta z kompletnie nowym nastawieniem i czystą kartą, więc takie myśli się pojawiają, ale to nie ma wielkiego znaczenia.
Podobnie, jak po poprzednim meczu liderka światowego rankingu podkreślała, że nadal musi się jeszcze przyzwyczajać do gry na trawie i nie ma na niej takiej pewności, jak na innych nawierzchniach. To nie jest jeszcze ten moment, gdzie mogę w stu procentach polegać na swojej grze na trawie, nie będę ukrywać, że cały czas się tego uczę. Widać, że nie gram tak efektywnie, jak na innych nawierzchniach. Mogłabym grać dobrze na trawie, gdybym miała więcej czasu na granie na niej. Każdego roku są to jakieś cztery tygodnie, więc to nie wystarcza - wyjaśniła.
Pamiętam, jak w zeszłym roku, gdy wygrałam w trzeciej rundzie dość gładko, chyba 6:1, 6:1, dało mi to takie złudne poczucie, że rozgryzłam trawę, a wcale tak nie było. Taki wynik jak dziś trochę odzwierciedla to, jak się czuję. Daje mi poczucie, że trzeba o wszystko walczyć, a niekoniecznie przyjdzie coś samo - stwierdziła.