Polska-Francja 1:1 w meczu decydującym o awansie do finału tenisowego Pucharu Hopmana. Agnieszka Radwańska przegrała co prawda z Alizee Cornet, ale Jerzy Janowicz pokonał Benoita Paire. W finale zagramy ze Stanami Zjednoczonymi.
W meczu Janowicz-Paire pierwszego seta po wyrównanej walce wygrał Polak 6:4. Drugi set był jeszcze bardziej zacięty i pełen zwrotów akcji. Janowicz prowadził już 4:1 z przewagą dwóch przełamań. Francuz jednak nie poddał się i stopniowo odrabiał straty. W 10. gemie, przy serwisie Janowicza, doprowadził do stanu 5:5., a potem wyszedł na prowadzenie 6:5. Polak na szczęście doprowadził do remisu i o zwycięstwie w drugim secie zadecydował tie-break. Janowicz miał cztery piłki meczowe (6-2) i wydawało się, że wygrana jest na wyciągnięcie ręki. Paire jednak wyrównał na 6-6. Janowicz w końcu przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść wykorzystując piątego meczbola.
W sobotnim finale biało-czerwoni zmierzą się z Amerykanami. Polska w nieoficjalnych MŚ par mieszanych zadebiutowała rok temu. Wtedy Radwańska i Grzegorz Panfil, który zastąpił kontuzjowanego Janowicza, dotarli do finału, w którym ulegli Francji 1:2.
Przed meczem Jerzego Janowicza, Agnieszka Radwańska przegrała z Alize Cornet 4:6, 6:2, 5:7. W pojedynku pań nie brakowało walki i wielu ciekawych zagrań po obu stronach. Zawodniczki spędziły na korcie ponad dwie i pół godziny. Wydawało się, że na początku meczu niewielką przewagę miała piąta w rankingu WTA Polka, której łatwiej przychodziło zdobywanie punktów. To jednak 18. w tym zestawieniu Francuzka zanotowała w piątym gemie przełamanie - jedyne w tym secie. Tenisistka z Nicei w tym momencie jakby weszła na wyższe obroty - wywierała dużą presję i zepchnęła rywalkę do defensywy. Krakowianka, mimo głośnego wsparcia kibiców z trybun, nie była w stanie odrobić strat w tej partii.
Trzeci gem kolejnej odsłony na dłużej pozostanie w pamięci zarówno fanów, jak i obu zawodniczek. Trwał aż 16,5 minuty, a sytuacja w nim zmieniała się kilkakrotnie. Serwująca Radwańska nie wykorzystała żadnej z trzech okazji na objęcie prowadzenia, Cornet zaś udało się to za ósmym razem. Taki rozwój wypadków jednak tylko zmobilizował 25-letnią Polkę, która przejęła inicjatywę i zapisała na swoim koncie pięć gemów z rzędu.
Zwrotów akcji nie brakowało również w trzecim secie, na początku którego podopieczna Tomasza Wiktorowskiego kontynuowała dobrą passę, ale szybko do głosu po raz kolejny doszła jej młodsza o rok przeciwniczka. W poczynania krakowianki wkradło się trochę błędów, co Francuzka skrzętnie wykorzystała i objęła prowadzenie 3:1. Piąta rakieta świata szybko zabrała się za odrabianie strat i to z powodzeniem (4:3). Obu zawodniczkom coraz bardziej dawały się we znaki trudy długiego pojedynku, ale żadna z nich nie rezygnowała z walki. Wydawało się, że Polka, która dwukrotnie w tej partii challenge'em musiała poprawiać niedopatrzenie arbitrów, jest na dobrej drodze do sukcesu (5:4), ale końcówka należała do przeciwniczki. Cornet wykorzystała drugą piłkę meczową.