"Po raz kolejny Parlament Europejski pokazuje, że praworządność ma de facto za nic, bo kwestia aborcji nie jest kompetencją instytucji Unii Europejskiej" - tak europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska skomentowała rezolucję, w której europarlament m.in. "zdecydowanie potępił" orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego ws. przepisów aborcyjnych, oceniając je jako "zagrażające zdrowiu i życiu kobiet". Ewa Kopacz z PO oceniła, że poparcie rezolucji PE "to opowiedzenie się po stronie kobiet". Eurodeputowany SLD Leszek Miller przekazał zaś, że zwrócił się do szefowej Komisji Europejskiej z pytaniem, czy KE nie mogłaby refundować Polkom kosztów aborcji w innych krajach Unii.
Parlament Europejski w czwartkowym głosowaniu przyjął - niewiążącą prawnie - rezolucję dot. "faktycznej" likwidacji "prawa do aborcji w Polsce".
Europosłowie - w ogromnej większości - "zdecydowanie potępili" orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ws. przepisów aborcyjnych w naszym kraju, uznając, że "orzeczenie to zagraża zdrowiu i życiu kobiet".
Chodzi o postanowienie z 22 października: Trybunał pod przewodnictwem prezes Julii Przyłębskiej orzekł wówczas, że przepisy zezwalające na aborcję w przypadku stwierdzenia ciężkiego uszkodzenia lub nieuleczalnej choroby płodu są niezgodne z konstytucją.
Decyzja ta oznacza de facto delegalizację aborcji w Polsce: w ubiegłym roku bowiem niemal 97 procent wszystkich legalnych zabiegów usunięcia ciąży przeprowadzonych zostało właśnie w oparciu o przesłankę embriopatologiczną.
Europosłowie w przegłosowanej w czwartek rezolucji podkreślili, że ograniczenie prawa do aborcji lub jej zakazanie "w żaden sposób nie eliminuje aborcji, a jedynie spycha ją do podziemia, prowadząc do wzrostu liczby nielegalnych, niebezpiecznych, tajnych i zagrażających życiu" zabiegów usunięcia ciąży.
Rezolucja stwierdza ponadto, że "nieuzasadnione" rozszerzenie ograniczeń w dostępie do aborcji, wynikające ze wspomnianego orzeczenia TK, "nie chroni przyrodzonej i niezbywalnej godności kobiet, gdyż narusza Kartę Praw Podstawowych, orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, liczne konwencje międzynarodowe, których Polska jest sygnatariuszem, a także Konstytucję RP".
Rezolucję poparło w głosowaniu 455 europosłów: w tym deputowani Platformy Obywatelskiej, SLD i Wiosny, przeciwko dokumentowi było 145 europosłów: w tym przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, a 71 wstrzymało się od głosu. Udziału w głosowaniu nie wzięli europarlamentarzyści PSL.
Wynikiem głosowania ws. rezolucji nie była zaskoczona europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska.
"Nie jestem zdziwiona, biorąc pod uwagę grupy polityczne, które podpisały się pod rezolucją. Po raz kolejny Parlament Europejski pokazuje, że praworządność ma de facto za nic, bo kwestia aborcji nie jest kompetencją instytucji Unii Europejskiej. Zresztą bardzo wyraźnie powiedziała to podczas środowej debaty unijna komisarz ds. równości Helena Dalli, wskazując, że jest to kompetencją krajów członkowskich" - zaznaczyła.
"Ci, którzy nawołują do przestrzegania praworządności, de facto sami ją łamią" - skomentowała Wiśniewska.
Zdaniem byłej premier, a obecnie eurodeputowanej Platformy Obywatelskiej Ewy Kopacz, "rezolucja jest po to, by zwrócić uwagę Europy na to, co się dzieje w Polsce, by polskie kobiety - które dziś biją się o swoje prawa, w tym ciężkim czasie pandemicznym, które wychodzą na ulice, narażają się na starcia z policją - czuły wsparcie innych kobiet w Europie".
Były szef polskiego rządu, obecnie eurodeputowany SLD Leszek Miller podkreślił natomiast, że rezolucja - choć nie jest wiążącą prawnie dyrektywą - ma duże znaczenie.
"To jest opinia, która zwykle jest zauważana w państwach członkowskich. Opinia ta może mieć znaczenie dla późniejszych zachowań innych rządów" - stwierdził.
Miller poinformował również, że wraz z europosłami Włodzimierzem Cimoszewiczem i Markiem Belką zwrócił się do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen z pytaniem, czy KE nie mogłaby refundować Polkom kosztów przeprowadzenia aborcji w dowolnym kraju Unii.
Zaznaczył, że "rezolucja, która została przyjęta, ma znaczenie dla Komisji Europejskiej".