1 sierpnia dziennikarze RMF FM razem z harcerzami ze Związku Harcerstwa Polskiego ustawili znicze przy wszystkich miejskich tablicach upamiętniających śmierć Polaków w trakcie Powstania Warszawskiego.
W dniu 77. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego razem z harcerzami ZHP dziennikarze RMF FM rozstawili znicze przy każdej z tablic, upamiętniających zryw powstańczy z 1944 roku. Między innymi w ten sposób chcemy przypomnieć poświęcenie bohaterów i tragiczne epizody Powstania Warszawskiego.
W Warszawie jest obecnie około 160 charakterystycznych tablic zaprojektowanych przez rzeźbiarza Karola Tchorka. Jego projekt wygrał konkurs ogłoszony w 1948 roku przez Stowarzyszenie Architektów Polskich.
Tablice to płaskorzeźby wykute w szarym piaskowcu, z krzyżem maltańskim pośrodku. Tarcze zazwyczaj zdobi napis: "Miejsce uświęcone krwią Polaków poległych za wolność ojczyzny".
Na tablicach znajduje się także krótki opis wydarzenia, które dana płaskorzeźba upamiętnia: masowa egzekucja Powstańców, rozstrzelanie mieszkańców, zbombardowanie szpitala, mord na dzieciach...
Tablica przy Górczewskiej 32 upamiętnia jedno z najtragiczniejszych wydarzeń pierwszych dni powstania. To tu w pierwszych dniach sierpnia, gdy Hitler na wieść o wybuchu powstania kazał eksterminować miasto, wkroczyły oddziały SS z wyraźnym rozkazem zabicia każdego Polaka.
Dziś w tym miejscu jest mały skwer przed salonem samochodowym, między ruchliwą Aleją Prymasa Tysiąclecia a linią kolejową. Gdy wybuchło powstanie, były tu zakłady przemysłowe i warsztaty kolejowe.
I tutaj już 5 sierpnia - w czarną sobotę - niemieckie oddziały spędziły do hal kolejowych 12 tysięcy mieszkańców Woli z okolicznych ulic.
Stąd napis na tablicy: "Od 5 do 12 sierpnia w masowych egzekucjach ludności cywilnej hitlerowcy rozstrzelali 12 tys. osób".
Mężczyzn, kobiety, dzieci - przetrzymywanych w halach przemysłowych - małymi grupami wyprowadzano i rozstrzeliwano. Rzeź Woli pochłonęła nawet 65 tysięcy ofiar.
Takich miejsc egzekucji - kamienic, w których w kilka pierwszych dni sierpnia wymordowano wszystkich mieszkańców - na Woli jest kilkadziesiąt.
Długa 7 - Pałac Raczyńskich - dziś siedziba Archiwum Główne Akt Dawnych - w czasach Powstania Centralny Powstańczy Szpital Chirurgiczny. To tam znajduje się kolejna tablica upamiętniająca powstańców i cywilne ofiary powstania.
Tablica upamiętnia mord na 430 osobach - na personelu i na pacjentach największego powstańczego szpitala na Starym Mieście.
Po opuszczeniu Starówki przez powstańcze oddziały 1 września personel szpitala zmieniał listy pacjentów, by ukryć rannych powstańców. Stąd na tablicy błędna data - 1 września, choć SS-mani wkroczyli do placówki 2 września rano. Wtedy przeprowadzali selekcję chorych i doszło do masakry.
Niemcy wypędzili na dziedziniec szpitala część rannych i rozstrzelali. Innych dobijali na noszach. Wrzucali granaty do sal szpitalnych. Ciała polane benzyna podpalali. Szczątki zamordowanych zostały w szpitalu do stycznia 1945 roku.
Według późniejszych relacji ocalałych - w szpitalu zamordowano ponad 200 osób, choć na tablicy widnieje liczba 430 ofiar. To miejsce bez wątpienia było świadkiem bestialstwa podczas powstania.
W podwórku przy Chełmskiej 21, oddalona od chodnika i trudna do zauważenia dla przechodniów, stoi tablica upamiętniająca śmierć trzystu Polaków. Upamiętnia ofiary nalotów hitlerowców, którzy zbombardowali działający tutaj Szpital Ujazdowski. Zginęło 300 osób: pacjentów, personelu szpitala i cywili, którzy tutaj szukali schronienia.
Nasza reporterka Magdalena Grajnert odnalazła pamiętającą tamte wydarzenia panią Stanisławę - i jej syna Piotra, który historie zna z rodzinnych wspomnień. To mieszkańcy sąsiadującego z ówczesnym szpitalem bloku przy ul. Czerskiej.
W tej części, która jest skrajna od klatki nr 7 - jej w ogóle nie było, bo bomba wszystko rozwaliła - mówi pan Piotr. Tu gruz był, strach było chodzić, dziura była - wspomina pani Stanisława.
Jedna z tablic Tchorka znajduje się w Ogrodzie Saskim, w pobliżu Pałacu Niebieskiego - dawnego Pałacu Zamoyskich, a ostatnio przez wiele lat siedziby Zarządu Transportu Miejskiego. To miejsce odwiedził reporter RMF FM Grzegorz Kwolek.
Tablica stoi wśród alejek i przypomina o wielu tragicznych epizodach II wojny światowej.
W czasie kampanii wrześniowej stała tutaj bateria przeciwlotnicza. Niemieckie ataki na nią doprowadziły między innymi do spalenia Teatru Letniego, który stał kilkadziesiąt metrów dalej.
Tablica przypomina też o masowych egzekucjach w czasie Powstania Warszawskiego, w których Niemcy rozstrzelali kilkuset mieszkańców stolicy, w tym kilkudziesięciu chłopców, wychowanków księży Michalitów. To w tym miejscu Niemcy tworzyli też tzw. żywe tarcze - pochody złożone z mieszkańców, które miały ułatwiać im zdobycie powstańczych barykad.
Historia kolejnej tablicy, umieszczonej przy Alei "Solidarności" 84, zaczyna się od udanego zamachu Armii Krajowej na Franza Kutscherę - "kata Warszawy". Jako dowódca SS w mieście Kutschera stosował wobec cywilów niespotykany wcześniej terror. Brutalne uliczne łapanki i egzekucje były na porządku dziennym. Szacuje się, że na jego rozkaz rozstrzeliwano 300 osób tygodniowo.
Wyrok na "kata Warszawy" został wykonany 1 lutego 1944 roku przez żołnierzy Kedywu "Pegaz". Pamiątkowa tablica to hołd dla ofiar niemieckiego odwetu za tę akcję. W zemście za zabicie Kutschery okupanci rozstrzelali wiele osób, w tym upamiętnionych w tym miejscu 27 więźniów Pawiaka. Ofiary powieszono na balkonach spalonego budynku naprzeciw sądów na Lesznie. Dziś w tym miejscu stoi gmach sądu okręgowego.
Ulica Olesińska na warszawskim Mokotowie. To jedno z miejsc związanych z ważnymi wydarzeniami, jakie rozegrały się w czasie powstania warszawskiego. Wisząca na ścianie kamienicy tablica upamiętnia ofiary jednej z największych zbrodni popełnionych przez Niemców na Mokotowie podczas powstania warszawskiego.
"W tym miejscu 4 sierpnia 1944 Niemcy spalili ok. 100 Polaków" - taki napis można znaleźć na tablicy przy ulicy Olesińskiej 5. Właśnie w tym miejscu wczesnym popołudniem 77 lat temu 4 sierpnia oddział żołnierzy niemieckich wypędzał mieszkańców z ich kamienic. Niemcy krzykiem i siłą kierowali ich do piwnic i suteren właśnie przy ulicy Olesińskiej 5. Z relacji świadków tych wydarzeń wynika, że gdy wszyscy Polacy znaleźli się w piwnicach, Niemcy zaczęli spryskiwać je łatwopalnym płynem, a następnie wrzucać granaty przez okienka i z klatek schodowych.
Nasz reporter Michał Dobrołowicz rozmawiał z mieszkanką kamienicy przy ulicy Olesińskiej 5, której mieszkanie znajduje się na parterze, a okno tuż obok pamiątkowej tablicy.
Aż dreszcze człowiekowi przechodzą, gdy myśli o tym, co tu się działo, sąsiedzi o tym opowiadali. Z drugiej strony kamienicy, w ogródku, latami z ziemi wychodziła krew, gdy padał deszcz. Dużo osób starszych, nawet w wieku 90. lat, przychodzi tu, dopytuje o to miejsce, chcą, żeby zostały wspomnienia - dodaje w rozmowie z naszym dziennikarzem.
Do dziś zachowały się wspomnienia osób, które przeżyły wydarzenia, które rozegrały się przy ulicy Olesińskiej. Ocalała Zofia Siemińska mówiła: "Ktoś zdołał wyrwać kratę okienka naszej piwnicy wychodzącego na podwórze. Tylko dzięki temu wyskoczyłam razem z córeczką, tak jak i kilkanaście osób z naszej piwnicy".
Szczególne miejsce przypomina o najmłodszych ofiarach powstania. To tablica z napisem: "Tu w sierpniu 1944 roku hitlerowscy zbrodniarze rozstrzelali grupę małych dzieci w wieku od 5 do 10 lat".
Historycy, z którymi rozmawiał nasz dziennikarz Michał Dobrołowicz, przekonują, że to miejsce trzeba traktować jak hołd dla wszystkich dzieci zamordowanych w czasie powstania.
Aby podejść do tablicy, trzeba przejść parkową aleją, już na terenie Parku Morskie Oko na warszawskim Mokotowie, przy ulicy Bedrycha Smetany, na tyłach ulicy Dworkowej. Mieszkańcy pobliskich kamienic podkreślają, że mimo iż mieszkają tu od lat, cały czas tablica daje im do myślenia. Trudno nie pomyśleć o tym, co działo się w tym miejscu, w tej okolicy, także przy ulicy Dworkowej na Mokotowie, tym bardziej że chodzi o dzieci - podkreślają.
Dzieci w czasie powstania warszawskiego nie tylko budowały barykady i roznosiły listy, lecz często także walczyły. Tak jak 11-letni Witold Modelski, którego rodzice zginęli pierwszego dnia powstania. On jako 11-latek awansował na kaprala. Zginął 20 września w czasie walki na Wybrzeżu Czerniakowskim. To najmłodszy uczestnik powstania oznaczony pośmiertnie Krzyżem Walecznych.
Reporter RMF FM Krzysztof Zasada odwiedził Wyględów na warszawskim Mokotowie, by poznać historię kolejnej tablicy. Znajduje się ona na rogu ul. Racławickiej i Balonowej i upamiętnia dramatyczną bitwę powstańców z batalionu Olza, wchodzącego w skład Pułku Baszta.
W tym miejscu to głównie willowa dzielnica - taka była też przed wojną. Domy otaczają carski fort, w którym mieściła się radiostacja Warszawa II. Na ogrodzeniu jednego z domów umieszczono tablicę upamiętniająca śmierć ponad 150 powstańców. Obok jest znak Polski Walczącej z podpisem Baszta i tablica z informacją o pierwszej i ostatniej bitwie kompanii O-1 batalionu Olza.
Tuż po godzinie "W" oddział słabo uzbrojonych ponad 300 powstańców ruszył na znajdujący się za drzewami fort Mokotów, w którym stacjonowali żołnierz Luftwaffe. Byli oni dobrze przygotowani na atak.
W tej bitwie zginęła większość powstańców. Dowódca - porucznik Zdzisław Hecold, ps. "Zbójnik" - poległ po drugiej stronie ulicy Racławickiej, przy Maratońskiej. Nieliczni, którzy przeżyli, trafili w ręce Niemców i zostali niebawem rozstrzelani. Niemieckie oddziały przeszukiwały potem okoliczne domy i rozstrzeliwali także cywilów.
Historia tablicy w Parku Rydza-Śmigłego sięga samych początków wojny i wejścia nazistów do stolicy. Park znajduje się w specyficznym miejscu, jest to fragment rozciągającej się wzdłuż Wisły ponad 20-metrowej skarpy warszawskiej. W tym rejonie, na Powiślu u jej szczytu znajdował się i znajduje kompleks budynków sejmowych.
Naziści przejęli budynki zaraz po kapitulacji stolicy, na początku października 1939 roku. Zadaniem grupy Wehrmachtu w pierwszej kolejności była eksterminacja polskiej inteligencji. Niemcy szukali miejsca, w którym w miarę dyskretnie mogliby dokonywać egzekucji. Wybrali właśnie budynki i ogrody sejmowe.
Z relacji świadków wynika, że na przełomie 1939 i 1940 roku do Sejmu przywożono codziennie około 20-30 osób, które po przesłuchaniach były prowadzone na skarpę i tam rozstrzeliwane. Masowe egzekucje trwały w tym miejscu nieprzerwanie do 1943 roku. Historycy szacują, że w ogrodach sejmowych zginęło około tysiąca osób. Ich szczątków nie odnaleziono, bo Niemcy dokonali ekshumacji i wywieźli ciała poza Warszawę, najpewniej do pobliskich Palmir.
W trakcie badań dokonanych zaraz po wojnie, w 1945 roku, odnaleziono szczątki tylko pięciu osób, w tym czterech zamordowanych na początku Powstania Warszawskiego. Wszystkie znajdowały się w pobliżu sejmowego hotelu.
Przy al. "Solidarności" 83/89 znajdują się dwie tablice - obie osadzone są na fragmentach muru.
Jedna z nich upamiętnia ofiary egzekucji ulicznej dokonanej w okresie rządów Franza Kutschery. 26 października 1943 roku przy zbiegu ówczesnej ul. Leszno (dziś al. "Solidarności") z nie istniejącą obecnie ul. Rymarską rozstrzelano około 30 polskich zakładników.
Druga upamiętnia ofiary egzekucji ulicznej dokonanej w okresie rządów Franza Kutschery. 11 grudnia 1943 pod domem nr 5 przy ówczesnej ul. Leszno rozstrzelano 27 więźniów Pawiaka.
Karol Tchorek (1904-1985) był polskim rzeźbiarzem, marszandem i kolekcjonerem sztuki.
Wywodził się z biednej rodziny chłopskiej. Wykształcenie ogólne zakończył na 4 klasach gimnazjum. Gdy miał 15 lat, jako ochotnik, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej.
We wczesnej młodości pracował m.in. jako piaskarz na Wiśle. Edukację artystyczną rozpoczął w Miejskiej Szkole Sztuk Zdobniczych i Malarstwa w Warszawie. Kontynuował ją w stołecznej Szkole Sztuk Pięknych.
W 1952 brał udział w pracach przy MDMie, czego efektem było powstanie płaskorzeźby Macierzyństwo przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie.
Z 1959 pochodzi wykonany przez niego pomnik żołnierzy i partyzantów w Ostrowi Mazowieckiej.
W 1970 dla brytyjskiego miasta Perth wykonał pomnik żołnierzy polskich, a w 1975 rzeźbę Warszawska jesień, która znajduje się na skwerze Bohdana Wodiczki na tyłach Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie.