Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski to nie tylko samochody R5 i walka w klasyfikacji generalnej. Podczas zakończonego w ostatni weekend Rajdu Śląska warto było zwrócić uwagę na wydarzenia w klasie Open 4WD, w której odnotowano imponujący debiut i obiecujący powrót.
Wspomniana kategoria została powołana z myślą o zawodnikach, którzy chcą się ścigać mocnymi samochodami z napędem na cztery koła. W większości tego typu konstrukcje wywodzą się z grupy N. W Open 4WD mamy zatem załogi w samochodach typu proto, zbudowanych w oparciu o podzespoły Mitsubishi Lancera czy Subaru Imprezy, a także zawodników startujących tymi modelami.
Właśnie za kierownicą Subaru Imprezy swój debiut w rundzie mistrzostw Polski zaliczał Kuba Greguła - 18-latek, raptem trzy tygodnie przed startem na Śląsku odebrał prawo jazdy kategorii B. Były kartingowiec reprezentuje w tym sezonie barwy Subaru Poland Rally Team, z którym wywalczył już kilka świetnych wyników na Litwie i Łotwie, gdzie mógł się ścigać przed uzyskaniem prawa jazdy. W tych zawodach Greguła prowadził wyłącznie na odcinkach specjalnych. Na dojazdówkach i podczas zapoznania z trasą, które odbywają się w normalnym ruchu ulicznym kierownicę przejmował jego... pilot - Grzegorz Dachowski.
Greguła rozpoczął Rajd Śląska od zwycięstwa na miejskim oesie w Mikołowie, a piątkowy etap kończył w roli lidera klasy Open 4WD. W sobotę stracił prowadzenie, ale cały czas jechał w ścisłej czołówce i powrócił na pierwsze miejsce po 9 odcinku specjalnym, na którym odpadli dotychczasowi liderzy, czyli Nowak i Grzelka. W efekcie, to Greguła i Dachowski wjechali na metę w Żorach jako zwycięzcy.
Uwagę zwrócił także start Jarka Szei, którego gościnnie pilotował Mateusz Martynek. Ten kierowca od 2015 roku startował w Czechach, gdzie za kierownicą Subaru zdobył tytuł mistrzowski w klasie 3. Przed sezonem 2017 przesiadł się do samochodu klasy R5 i wraz z bratem Marcinem z powodzeniem rywalizował w mocnej czeskiej lidze. Dla Szei Rajd Śląska był powrotem do ścigania po 14-miesięcznej przerwie, a także powrotem na polskie trasy i za kierownicę Subaru Imprezy.
Choć walkę o wysoki rezultat pokrzyżowała wymuszona zmiana przebitego koła, załoga z dobrej strony pokazała się kibicom, zbierając sporo braw za efektywną i jednocześnie efektowną jazdę. Od początku zmagań Szeja i Martynek utrzymywali się na trzeciej pozycji w klasie OPEN 4WD, z niewielkimi różnicami czasowymi do poprzedzających załóg. Niestety na szóstym odcinku specjalnym musieli zmieniać koło co spowodowało utratę szans na walki o podium. Załoga jednak nie poddała się i uzyskiwała później dobre czasy na poszczególnych próbach. Finałowa pętla Rajdu Śląska przebiegała w trudnych warunkach. Nad serwisem w Chorzowie zbierały się chmury, ale nad odcinkami już padało. Jarek Szeja potwierdził, że im trudniej na trasie, tym wyżej on jest w tabeli z czasami. Kierowca Subaru Imprezy zdominował ostatnią pętlę, wygrywając na niej cztery z pięciu odcinków w swojej klasie.
Ważne jest to, że nie poddaliśmy się i mimo rozgoryczenia pokazaliśmy później wysokie tempo, co cieszyło nas w środku samochodu i mam nadzieję, dawało również wiele radości kibicom. Jestem dumny, że na ten rajd dołączyli do nas nowi sponsorzy. Nie jest łatwo wrócić po dłuższej przerwie i wypadku, dlatego tym bardziej odczuwamy satysfakcję z osiągniętej mety. Oby następnym razem sprzyjało więcej szczęścia! - komentował Jarek Szeja.