"Ryzyko epidemii na terenach powodziowych uważamy za niskie" - podkreślił Główny Inspektor Sanitarny dr Paweł Grzesiowski. Sanepid przygotował wytyczne dla powodzian. Dotyczą one m.in. kwestii korzystania z przydomowych studni i bezpłatnych szczepień.
Doktor Paweł Grzesiowski tłumaczył, że by na podtopionych terenach doszło do epidemii, musielibyśmy mieć źródła zakażeń.
Mówimy o chorobach, których w Polsce nie ma. WZW typu A to tylko 230 przypadków od początku roku w całej Polsce - 9 przypadków na Opolszczyźnie i 20 przypadków na Dolnym Śląsku. Nie mamy źródeł tej choroby - wyliczał Główny Inspektor Sanitarny.
Jeszcze mniejsze ryzyko dotyczy duru brzusznego. Nie mamy rodzimego duru brzusznego od wielu lat. W tym roku były 3 przypadki na Dolnym Śląsku. Chorowały osoby, które nabyły dur brzuszny za granicą - dodał Grzesiowski. Nosiciele są pod kontrolą i nie mogą być moim zdaniem źródłem masowej epidemii, nawet gdyby znaleźli się w grupach osób ewakuowanych - dodał.
Grzesiowski przyznał, że na zalanych terenach może wystąpić więcej zatruć pokarmowych.
Bardzo ważny będzie dostęp do wody. Wydaje nam się, że nie brakuje wody pitnej zdatnej do spożycia. Mamy też sygnały, że są duże zapasy świeżej żywności zgromadzonej w hubach. Nie ma ryzyka, że trzeba będzie odżywiać się zapasami sprzed powodzi - podsumował.
Sanepid zachęca powodzian do korzystania z bezpłatnych szczepień przeciwko tężcowi. Chodzi przede wszystkim o osoby, które miały kontakt z wodą powodziową oraz mogły zostać skaleczone w czasie ewakuacji. Zalecenie dotyczy także pracujących na miejscu służb mundurowych.
Szczepionki czekają w szpitalnych ambulatoriach i przychodniach. Pierwsza zabezpieczona transza to 150 tysięcy dawek. W razie potrzeby będą organizowane kolejne dostawy preparatu.
Jednocześnie sanepid zabezpiecza mniejszą liczbą dawek szczepionek przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu A oraz durowi brzusznemu. Te preparaty - jak ustalił reporter RMF FM - mają być zalecane pracownikom służb, którzy będą oczyszczać wodociągi w południowo-zachodniej Polsce.
Główny Inspektor Sanitarny przypomina, że nie wolno korzystać ze studni na podtopionych terenach przed ich oczyszczeniem.
Nie wolno pić wody ze studni, która została zalana. Musi zostać ona odpompowana w całości, robi to gmina, robią to strażacy - tłumaczył doktor Paweł Grzesiowski. Jeden wyspecjalizowany podmiot jest w stanie oczyścić 2-3 studnie dziennie. To będzie rozciągnięte w czasie - przyznał. Po oczyszczeniu woda musi zostać jeszcze przebadana i dopuszczona do użycia.
Według danych sanepidu, 120 wodociągów na podtopionych terenach jest wciąż unieruchomionych. Problem dotyczy w największym stopniu Dolnego Śląska i Opolszczyzny.
Na terenach obsługiwanych przez 40 wodociągów obowiązuje całkowity zakaz picia wody z kranu. Tam samorządy dostarczają wodę pitną w butelkach. Są też podstawiane beczkowozy. Czyszczenie wodociągów, gdy opadnie tam woda, ma odbyć się na koszt samorządów.
Wraz z przesuwaniem się fali, będą zalewane kolejne miejsca zasilania wodociągów. Te wodociągi będą wyłączane - zapowiedział Grzesiowski. Zapewnił, że sanepid robi wszystko, by przeprowadzać badania wody jak najszybciej i umożliwiać powodzianom korzystanie z niej.
Zdecydowanie większy problem jest ze studniami przydomowymi. Są wsie i miejscowości, gdzie były one jedynym źródłem wody - zauważył GIS.
Przedstawiciele sanepidu podkreślają, że żywność, która została zalana, musi zostać wyrzucona.
Nie wolno używać żadnej żywności, która jest poddana działaniu wody powodziowej. Nie da się oczyścić opakowań, nie da się przywrócić hermetyczności utraconej w wyniku zalania. Żywność co do zasady musi być wyrzucona - tłumaczył doktor Grzesiowski. Będziemy dokładnie kontrolować restauracje i inne punkty zbiorowego żywienia. Będą musiały przedstawić dokładną dokumentację - dodał.