Wielkie sprzątanie, liczenie strat i oczekiwanie na wsparcie finansowe. Tak w dużym skrócie można podsumować sytuację w miejscach, przez które miesiąc temu przeszła fala powodziowa. Jak wygląda teraz życie w Stroniu Śląskim, Kłodzku i Lądku-Zdroju?

"Coś się skończyło i coś się zaczyna" w Stroniu Śląskim

Jak relacjonuje reporterka RMF FM Martyna Czerpińska, trudno powiedzieć, że w Stroniu Śląskim jest dobrze. Na ulicach leży gruz. Przy brzegu rzeki są sterty śmieci. Blisko tysiąc osób wciąż nie wróciło do domów, a do tego mierzy się z ogromną traumą.

Będziemy pamiętać ten szum wody. Straszne to było, ale trzeba żyć - nie mamy innego wyjścia. Coś się skończyło i coś się zaczyna - mówiła jedna z mieszkanek Stronia Śląskiego.

Miesiąc temu doszło tu do przerwania zapory na Morawce, a to doprowadziło do katastrofy. Nurt był tak silny, że burzył domy, wbijał samochody w ściany budynków, łamał drzewa i zabierał ze sobą cale fragmenty dróg.  

W Stroniu Śląskim straty po powodzi oszacowano na miliard złotych.

Wyspa Piasek w Kłodzku uratowana

W Kłodzku da się już przejść i przejechać przez niemal doszczętnie zniszczoną wyspę Piasek w pełnym zabytków centrum. Ślady wielkiej wody są tam jednak wciąż bardzo wyraźne.

Zostało nam maksymalnie 3-4 proc. śmieci do posprzątania. Cały czas są dokładane przez osoby, które jeszcze sprzątają, a przede wszystkim zaczynają skuwać tynki - mówił burmistrz Kłodzka Michał Piszko.

Miasto dostało w poniedziałek ponad 29 mln zł z budżetu państwa. Z części tych pieniędzy w pierwszej kolejności sfinansuje wywóz odpadów.

Samorząd wciąż zbiera też wnioski od mieszkańców - o wypłaty do 100 tys. zł i do 200 tys. zł dla powodzian. Termin na ich składanie mija 15 marca.

W Lądku-Zdroju problem z wypłatami doraźnego wsparcia

Podobnie jest w Lądku-Zdroju. W całym mieście też trwa sprzątanie, ale udało się już przywrócić wodę. Część z tych instalacji to instalacje tymczasowe, które będziemy musieli w szybkim tempie zakopać pod ziemią przed zimą - zaznacza burmistrz Tomasz Nowicki. Jak dodaje, to tylko jedno z setek podobnych wyzwań.

Mieszkańcy gminy Lądek-Zdrój alarmują nas natomiast, że wydłuża się proces administracyjny związany z wypłatami doraźnego wsparcia dla powodzian. Choć w większości największe sprzątanie już za nimi, nie mają jak przystąpić do prac remontowych, bo mimo złożonych wniosków nie wypłacono im jeszcze pieniędzy.

Pan Szymon z Trzebieszowic niedaleko Lądka-Zdroju złożył wniosek niemal natychmiast, kiedy tylko samorząd rozpoczął ich przyjmowanie. Później się czekało na komisję, która przychodziła i sprawdzała, czy był zalany ten dom - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Mateuszem Chłystunem.

Komisja kilka dni temu odwiedziła dom pana Szymona i jego rodziców. Urzędnicy byli na miejscu już po tym, jak ze ścian trzeba było skuć tynk na wysokość prawie dwóch metrów, bo do takiego poziomu sięgała woda. Na położenie nowego rodzina nie ma środków. Już ponad miesiąc będzie, jeszcze decyzji nie otrzymałem - żali się pan Szymon.

Miejscowy urząd przedłużające się procedury tłumaczy m.in. brakiem rąk do pracy. Chodzi tu o wykwalifikowaną kadrę, która może decydować o wypłacie. Wprowadzanie tych wniosków, aby móc je później wypłacić, to praca pracowników socjalnych uprawnionych do tego - przekazał burmistrz Tomasz Nowicki.