Złe wieści dla Romana Polańskiego: dwa wnioski, które mogłyby pozwolić mu opuścić areszt domowy w Szwajcarii zostały w nocy polskiego czasu odrzucone przez Sąd Apelacyjny w Los Angeles.
Sąd odrzucił prośbę Samanthy Geimer o umorzenie ciągnącej się od ponad 30 lat sprawy przeciwko Romanowi Polańskiemu. Co więcej, nie podał nawet uzasadnienia.
Poszkodowana złożyła taki wniosek, bo ma już dość całej tej historii. Prawnik kobiety powoływał się na przysługujące jej - jako ofierze -konstytucyjnie prawo wpływania na bieg sprawy. Ona jest osobą poszkodowaną i dlatego domaga się zakończenia postępowania - podkreślał. Sąd jednak nie uznał argumentów prawników.
Chwilę później sąd odrzucił też wniosek obrońców Polańskiego, którzy chcieli, aby sprawa toczyła się bez obecności filmowca na sali sądowej.
Roman Polański musi więc czekać teraz na decyzję szwajcarskiego wymiaru sprawiedliwości w sprawie ekstradycji. Władze Szwajcarii informowały wcześniej, że nie wydadzą decyzji w sprawie reżysera, dopóki nie zostaną rozpatrzone wszystkie apelacje.
W 1977 roku Polańskiemu postawiono sześć zarzutów, w tym gwałtu na osobie pozostającej pod wpływem narkotyków i molestowania nieletniej. Reżyser na mocy ugody sądowej przyznał się do seksu z nieletnią i opuścił areszt po wpłaceniu kaucji. Uciekł do Francji w obawie, że prowadzący sprawę sędzia nie dotrzyma umowy, zgodnie z którą jego kara miała ograniczyć się do 90 dni spędzonych w kalifornijskim więzieniu.
Obrońcy reżysera walczyli też o odrzucenie sprawy, wskazując na błędy sądu we wcześniejszym procesie.