Nowa droga wspinaczki na niezdobyty zimą szczyt K2 (8611 m) nie została jeszcze wybrana przez kierownika narodowej wyprawy Krzysztofa Wielickiego. Z powodu złych warunków atmosferycznych nie przyleciał do bazy śmigłowiec, aby zabrać Rafała Fronię do szpitala w Skardu.

W sobotę rano Wielicki przekazał: "Ze względów bezpieczeństwa uczestników, z dniem dzisiejszym, zawieszamy działalność górską na drodze Cesena/Basków. O wyborze innego wariantu poinformujemy wkrótce".

Jak potwierdziła w rozmowie z PAP dyrektor biura Polskiego Związku Alpinizmu Marzena Szydłowska,  decyzja zapadnie w niedzielę. Również na ten dzień przesunięty został transport Froni do szpitala w Skardu. Wszystko jest przygotowane, lądowisko w bazie także, ale nie było w sobotę warunków, aby śmigłowiec mógł wykonać lot - tłumaczyła.

Wcześniej Wielicki poinformował, iż "polska dyplomacja w Islamabadzie oraz nasz pakistański agent skutecznie działają. Helikopter jest gotowy i wyleci po Rafała Fronię, jak tylko warunki pogodowe pozwolą".

Do bazy zeszli z góry Marek Chmielarski oraz Artur Małek i cała ekipa w komplecie oglądała w internecie olimpijski konkursów skoków.

W piątek, w trakcie podchodzenia do obozu pierwszego na 5900 m, samoistnie spadający kamień uderzył Fronię w przedramię, powodując złamanie. Po zejściu do bazy i opatrzeniu medycznym, naczelny kronikarz - jak nazwali go koledzy - miał być w sobotę przetransportowany do Skardu.

W środę w podobny sposób urazu - mimo posiadania kasku - doznał, podczas wspinaczki do "jedynki", Adam Bielecki. Skończyło się na złamanym nosie i sześciu szwach - poinformował w środę wieczorem. Powoli wracam do zdrowia i niedługo powinienem ruszyć do góry - stwierdził w sobotę Bielecki.

(mpw)