Po nieudanej próbie samotnego wejścia na szczyt K2 Denis Urubko zdecydował o opuszczeniu polskiej zimowej wyprawy - taka informacja przekazana została na facebookowym profilu programu Polski Himalaizm Zimowy. Jak podano, decyzję podjął sam Urubko, który z gór Tienszan, skąd pochodzi, wyniósł przekonanie, że sezon zimowy w górach kończy się wraz z ostatnim dniem lutego. "Decyzja ta została zaakceptowana przez uczestników wyprawy, którzy nie widzieli dalszej możliwości współpracy z Denisem po jego samodzielnej próbie zdobycia wierzchołka" - zaznaczono również w krótkim komunikacie.

Denis Urubko w sobotę niespodziewanie, nie informując o tym nikogo, opuścił bazę polskiej wyprawy pod K2.

Jego motywację wyjaśniał w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Bartoszem Styrną Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

Denis wychował się w górach Tienszan, które leżą na północ od tych głównych pasm, czyli od Karakorum i Himalajów. I tam sezon zimowy trwa od 1 grudnia do ostatniego (dnia) lutego. On wziął to sobie do serca i chciał, by wyprawa zdobyła K2 przed końcem lutego - relacjonował Majer.

Równocześnie zapewniał, że mimo podjęcia samowolnej decyzji Urubko może liczyć na pomoc pozostałych członków wyprawy.

Denis jest członkiem naszej wyprawy i powinniśmy zabezpieczyć to jego wyjście, mimo że zadecydował sam i poszedł (w górę) bez uzgodnienia - zaznaczył.

Zdecydowanie bardziej dosadnie postępowanie 45-letniego himalaisty skomentował dla Polskiej Agencji Prasowej dyrektor Fundacji im. Jerzego Kukuczki Jerzy Natkański.

To nie jest normalne, że ktoś rozpoczyna wspinaczkę, nie mając na to pozwolenia. To jest złamanie zasad bezpieczeństwa oraz zespołowej współpracy - mówił.

Taką samowolą Denis zdjął wprawdzie z Krzysztofa Wielickiego odpowiedzialność za niego, co nie zmienia faktu, że - odpukać - gdyby coś złego go spotkało, to w akcji ratowniczej narazi na duże ryzyko kolegów, którzy nie są jeszcze odpowiednio zaaklimatyzowani - podkreślił.

Janusz Majer w rozmowie z reporterką RMF FM Anną Kropaczek relacjonował, że przed opuszczeniem bazy Urubko próbował namówić na wspólne wyjście Adama Bieleckiego.

Denis namawiał go, żeby poszedł razem z nim, ale Adam twierdził, że nie jest na tyle zregenerowany, żeby zaliczyć kolejne wyjście. I wtedy Denis, po śniadaniu, nic nikomu nie mówiąc, poszedł: nagle zauważono jego plecy daleko na lodowcu - opowiadał Majer.

Ujawnił również, że Urubko spotkał się w obozie pierwszym z Marcinem Kaczkanem i Maciejem Bedrejczukiem. Nie chciał jednak wziąć od nich radiotelefonu ani rozmawiać z kierownikiem wyprawy Krzysztofem Wielickim.

Przez dwa dni członkowie wyprawy nie mieli z 45-latkiem kontaktu.

W poniedziałek Urubko wrócił do bazy. Niedługo potem na facebookowym profilu Polskiego Himalaizmu Zimowego poinformowano, że himalaista opuszcza ekspedycję:


Janusz Majer ujawnił w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Rodakiem, jak wyglądały godziny po powrocie 45-latka.

On trochę wypoczywał, bo był bardzo zmęczony. Mówił, że to były trzy najtrudniejsze dni w jego życiu. Faktycznie wiatr był bardzo silny. Ale później usiedli przy kolacji i porozmawiali szczerze. Myślę, że atmosfera jest teraz bardzo dobra - opowiadał.

Dodał, że Urubko "ciągle zasłania się tym, co wyniósł z Kazachstanu: że od 1 grudnia do 28 lutego to jest sezon zimowy w górach, i konsekwentnie tego się trzyma".

Majer ocenił także, że decyzja Urubki jeszcze bardziej skonsolidowała resztę zespołu.

Mamy teraz jeden zespół, jeden cel i wyprawa dalej działa - podsumował.


Przeczytaj CAŁĄ ROZMOWĘ Michała Rodaka z Januszem Majerem! >>>>

Przed wyprawą Urubko "podkreślał, że jedzie jako żołnierz Krzysztofa Wielickiego"

Rzecznik prasowy Zimowej Narodowej Wyprawy na K2 Michał Leksiński przyznał natomiast w rozmowie z naszym reporterem Michałem Dobrołowiczem, że po tym, jak Denis Urubko opuści ekspedycję, kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki "będzie musiał zdecydować o roszadach osobowych".

Nikt nowy nie dołączy do ekipy naszych himalaistów - zapowiedział.

Jak stwierdził, sprawa Urubki nie zaburzyła w jakiś szczególny sposób przygotowań do ataku szczytowego. Chociaż na pewno te pierwsze emocje - związane i z szokiem, i z pewnego rodzaju zawiedzeniem - niewątpliwie mogły w jakiś sposób, minimalnie, wpłynąć na zespół - przyznał.

Dopytywany przez reportera RMF FM, czy zaprosiliby Denisa Urubkę ponownie, gdyby taka wyprawa organizowana była teraz, Leksiński odparł: Jest pytanie, czy bylibyśmy w takiej sytuacji jak wtedy - kiedy Denis w bardzo wielu wywiadach podkreślał, że jedzie jako żołnierz Krzysztofa Wielickiego. Jego akcja solowa stanęła w całkowitej sprzeczności z jego słowami.

(e)