Zwrot w sprawie afery podsłuchowej z Bielska Podlaskiego, gdzie do dwóch firm węglowych dostarczono teczkę z ukrytym rejestratorem. Zarzut stosowania podsłuchów usłyszało dwóch mężczyzn.
Jak powiedziała nam Iwona Kruszewska, naczelnik wydziału śledczego białostockiej prokuratury, jeden z podejrzanych usłyszał również zarzut podawania się za funkcjonariusza publicznego. Grożą im dwa lata więzienia.
Mężczyźni mieli współpracować z biznesmenem Markiem Falentą. To z jednej z jego firm miała zostać wysłana teczka z podsłuchem.
Jak napisał "Newsweek", chodzi o historię dwóch węglowych firm Krex i Energo z Bielska Podlaskiego. Pod koniec kwietnia 2014 roku do biura tych spółek doręczono teczkę z dokumentami, w której była zaszyta elektroniczna pluskwa. Przesyłka miała zostać nadana przez jedną z firm Falenty a doręczył ją współpracujący z nim prawnik. Miesiąc temu sytuacja się powtórzyła. Tym razem znaleziono podsłuch ukryty w ścianie.
"Newsweek" twierdzi, że Falenta nie wypiera się kontaktów z oboma podejrzanymi. "Andrzej D. obsługiwał Składy Węgla pod kątem prawnym, a Bogusław T. sprawdzał w naszej grupie firm wiarygodność jej pracowników i kontrahentów. Miałem z nimi sporadyczny kontakt i zawsze były to formalne relacje służbowe. Nigdy nie zleciłem im inwigilowania kogokolwiek. O sprawie podsłuchu w teczce dowiedziałem się z mediów" - powiedział Falenta "Newsweekowi".
RMF FM/Newsweek (j.)