​Dwóch dziennikarzy poinformowało, że zadzwonili na numer telefonu podany w dokumentach Aleksandra Pietrowa - jednego z podejrzanych o otrucie Siergieja Skripala i jego córki Julii. Osoba, która odebrała poinformowała ich, że dodzwonili się... do rosyjskiego ministerstwa obrony.

Olivier Caroll z brytyjskiego dziennika "Independent" i Patrick Reevell z amerykańskiego kanału ABC News poinformowali na Twitterze, że byli w stanie dodzwonić się na numer, który był podany w dokumentach Aleksandra Pietrowa.

Caroll napisał, że zadzwonił pod ten numer o godz. 3:00 w nocy. Człowiek, który odebrał telefon powiedział, że jest to numer rosyjskiego resortu obrony. Zapytany, czy Pietrow jest ich pracownikiem, mężczyzna odłożył słuchawkę.

Przypomnijmy - w piątek dziennikarze śledczy z portali Bellingcat i "The Insider" opublikowali kopię dokumentów z Federalnej Służby Migracyjnej. W kartotece Aleksandra Pietrowa znajduje się adnotacja "ściśle tajne", a także numer telefonu.

Aleksandr Pietrow i Rusłan Boszirow zostali przez brytyjskich śledczych oskarżeni o przeprowadzenie w Salisbury zamachu na byłego agenta GRU Siergieja Skripala i jego córkę Julię. Mężczyźni w tym celu mieli użyć środka paralityczno-drgawkowego typu nowiczok. 

Pietrow i Boszirow w rozmowie z telewizją RT zaprzeczyli, że mają coś wspólnego z otruciem Skripalów. Mówią, że do Salisbury przyjechali wyłącznie w celach turystycznych, a dokładniej - by zobaczyć tamtejszą katedrę.

Co interesujące, katedra w Salisbury po tym wywiadzie stała się tak popularna, że amerykański portal turystyczny TripAdvisor zabronił możliwości recenzowania obiektu.

(az)