"Bezprecedensowy triumf francuskiego kina", "Wielki ekranowy szlem", "Szalony sukces 'Artysty'", "Jean Dujardin - nasza narodowa duma". Tak euforycznie nadsekwańskie media komentują zdobycie aż pięciu Oscarów przez czarno-białą, niemą komedię "Artysta" - w tym po raz pierwszy w historii francuskiej kinematografii dla najlepszego filmu i najlepszego aktora. Francuzi są dumni z Dujardina, który zaczynał karierę w telewizyjnych sitkomach. Równocześnie mocno zirytował ich komentarz Agnieszki Holland, która nazwała "Artystę" wydmuszką...
Francuzów rozpiera duma - Hazanavicius wygrał z Martinem Scorsese, a Dujardin - z Bradem Pittem i Georgem Clooneyem. To niezwykłe! Nasz niskobudżetowy, czarno-biały film podbił świat - mówi korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi robiąca zakupy paryżanka. To piękny film, bardzo interesujący i wyruszający. Nie mówiąc już o świetnej grze bardzo utalentowanych aktorów! Nic dziwnego, że wygrał - dodaje.
Niespecjalnie spodobała się za to Francuzom wypowiedź Agnieszki Holland, która nazwała film Hazanaviciusa "idiotyczną wydmuszką". Idiotyczna wydmuszka? Kiedy ktoś mówi takie rzeczy o zwycięzcy, to znaczy, że nie potrafi godnie przegrywać. Trzeba mieć trochę szacunku dla konkurentów, którzy mają inną wizję kina. Nawet Pitt i Clooney zachowali się fair play i pogratulowali Jeanowi Dujardinowi - oburza się młody paryżanin w garniturze, z którym rozmawiał dziennikarz RMF FM. Uważam, że film "Artysta" jest bardzo odważny artystycznie. Do tego, wbrew pozorom, bardzo aktualny, choć jego akcja rozgrywa się na przełomie lat 20. i 30. Pokazywaną na ekranie rewolucję, jaką było powstanie kina dźwiękowego, można porównać do nowych technologii internetowych, do których starsze pokolenia nie mogą się przyzwyczaić. Kryzys z 1929 roku przypomina natomiast to, co dzieje się dzisiaj w eurolandzie. Do tego niema komedia jest prawdziwym wyzwaniem dla współczesnych aktorów. Ale są ludzie, którzy tego nie rozumieją - podkreśla inny rozmówca paryskiego korespondenta RMF FM.
W ciągu roku - od czasu zdobycia nagrody dla najlepszego aktora na Międzynarodowym Festiwalu w Cannes - Jean Dujardin stał się światowym gwiazdorem. Aktorskie laury zdobył m.in. na ceremonii wręczenia Złotych Globów w Stanach Zjednoczonych i nagród BAFTA w Wielkiej Brytanii.
A przecież aktorem stał się przez przypadek. Najpierw pracował jako ślusarz i rzemieślnik wyrabiający zwierciadła. Talent komika odkryto u niego dopiero w wojsku, gdzie rozbawiał swoich kolegów i dowódców.
Karierę rozpoczynał w paryskich barach i kabaretach. Później występował w satyrycznych programach telewizyjnych. Stał się popularny dzięki miniserialom - jak "Chłopak i dziewczyna" (w polskiej wersji serial nazywał się "Kasia i Tomek") - których kilkuminutowe odcinki nadawane były codziennie we francuskiej telewizji. Co ciekawe, tak jak w polskiej wersji, serialowa partnerka Dujardina - Alexandra Lamy - jest prywatnie jego żoną. Poznali się właśnie w czasie kręcenia serialu.
W 2006 roku debiutował na teatralnych deskach w sztuce "Dwoje na huśtawce" w paryskim Teatrze Henryka VII. Uznanie wśród francuskiej młodzieży zyskał dzięki komedii "Brice De Nice - nicejski ślizg", w której grał niezbyt inteligentnego surfera z Lazurowego Wybrzeża. Piosenka z tego filmu biła rekordy popularności jako dzwonek do komórki. Grał też role w ekranowych dramatach - m.in. inspektora policji Richarda Malinowskiego prowadzącego śledztwo w sprawie gwałtu i morderstwa 10-letniej dziewczynki w "Samotnym śledztwie" oraz sfrustrowanego, cierpiącego na depresję twórcę reklam w filmie "99 franków".
Wyróżnień za role na dużym ekranie doczekał się dopiero pięć lat temu. Został nominowany do Cezara - francuskiego odpowiednika Oscara - za rolę tajnego agenta francuskich służb specjalnych w parodii filmów szpiegowskich "OSS 117 - Kair, gniazdo szpiegów".
Obecnie uważany jest przez specjalistów za najbardziej utalentowanego francuskiego aktora komediowego. Jego sława porównywana jest do popularności, jaką kiedyś cieszył się Louis de Funes. Jean Dujardin ma jednak dodatkowe atuty. Potrafi świetnie tańczyć, stepować, śpiewać i jest - według paryskich komentatorek - bardzo przystojny.
Z drugiej strony media podkreślają, że jego pietą achillesową jest brak talentu do języków obcych, co - zdaniem specjalistów - może na razie uniemożliwić mu karierę w Hollywood. Próbkę jego angielszczyzny można było zobaczyć podczas gali oscarowej, gdy aktor wydukał po angielsku parę zdań z kartki. Od kilku miesięcy Dujardin intensywnie uczy się angielskiego, ale na razie rezultaty pozostawiają wiele do życzenia. Gratulując mu Oscara, prezydent Nicolas Sarkozy zasugerował ironicznie, że znany aktor powinien poczynić w tej sferze więcej wysiłków… Oczywiście tego problemu nie będzie, jeżeli Hollywood zaproponuje mu rolę w kolejnym niemym filmie.