"W Dakarze nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa"- zapewnia Rafał Sonik, który jako pierwszy Polak zakończył ten najtrudniejszy rajd na świecie na drugim miejscu. Polski quadowiec, który od kilku dni jest już w kraju, podkreśla, że był to "najtrudniejszy Dakar, w jakim brał udział".

Na brak przygód nie narzekał. Awaria pompy paliwowej zmusiła go do przepompowywania benzyny za pomocą rurki, butelki i własnych ust. Innym razem, podobna usterka spowodowała, że przetoczył się przez linię mety odcinka specjalnego siłą rozpędu, nie mając już w baku nawet kropli paliwa.

Po powrocie do kraju Rafał Sonik przyznał, że dwa lub trzy razy w akrobatycznym stylu przelatywał ponad kierownicą. Wreszcie na koniec, kiedy zmierzał drogą dojazdową w kierunku Valparaiso urwał koło i fragment osi, o mało nie przekreślając swoich szans na historyczny wynik.

Sześć lat wdrapywałem się na ten szczyt i w końcu się to udało. Czuję się zwycięzcą, bo lepszego rezultatu niż ten, nie dało się uzyskać. Zwłaszcza, że do samego końca nie brakowało emocji i o mały włos nie pożegnałem się z rywalizacją 60 kilometrów od celu. To było, jak na filmie. Najpierw quad zaczął się trząść, ale go opanowałem. Wtedy zobaczyłem, że moje tylne koło wyprzedza mnie i toczy się po drodze. Na całe szczęście udało mi się zatrzymać na poboczu i z pomocą serwisu dojechać do mety. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby to się stało wcześniej. Miałem ogromne szczęście - powiedział zawodnik.

Krakowianin zapowiada, że w Dakarze nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Ścigam się w Ameryce Południowej od sześciu lat i nie mam zamiaru się poddać. Margines, który pozostał mi do tego, żeby stanąć na najwyższym stopniu podium pokonam następnym razem. Na razie nie myślę o momencie kiedy powiem sobie dość. Zostało mi kilka wyzwań, którym mam zamiar sprostać. Rok zaczął się fantastycznie i wierzę, że będzie jeszcze lepszy od poprzedniego - podkreślił Rafał Sonik.

Kapitan reprezentacji Polski w rajdach terenowych dodaje, że świetnie spisali się również jego koledzy. W pierwszej dziesiątce mieliśmy trzy samochody: Krzysztofa Hołowczyca, Marka Dąbrowskiego i Martina Kaczmarskiego, a niewiele zabrakło, żeby w tym gronie znalazł się również Adam Małysz. Kuba Przygoński osiągnął życiowy wynik zajmując szóste miejsce. Jesteśmy znakomicie właśnie dlatego, że jesteśmy członkami reprezentacji Polski. Dla nas pasja, uczciwość i solidarność to podstawowe wartości w sporcie. Bardzo mi przykro, że do Valparaiso nie dojechały nasze dwa samochody i dwie ciężarówki, ale na mecie byli w naszych myślach i sercach - powiedział.

Rafał Sonik teraz będzie odpoczywał. Za nieco ponad dwa miesiące startuje nowy sezon Rajdowego Pucharu Świata FIM, w którym quadowiec będzie bronił wywalczonego przed rokiem mistrzostwa. W tym roku rywalizacja odbywać się będzie w Abu Zabi, Katarze, Egipcie, Brazylii, Maroku oraz na Sardynii. 

(ug)