"Prędkość z którą się poruszamy po odcinkach specjalnych jest momentami przerażająca. Przy 180 km/h oczy nie widzą dokładnie tego co dzieje się przed tobą" - mówi w rozmowie z RMF FM Adam Tomiczek. Młody Polak debiutuje w rozpoczynającym się dzisiaj Rajdzie Dakar w kategorii motocyklistów.

"Prędkość z którą się poruszamy po odcinkach specjalnych jest momentami przerażająca. Przy 180 km/h oczy nie widzą dokładnie tego co dzieje się przed tobą" - mówi w rozmowie z RMF FM Adam Tomiczek. Młody Polak debiutuje w rozpoczynającym się dzisiaj Rajdzie Dakar w kategorii motocyklistów.
Adam Tomiczek w parku maszyn przed Rajdem Dakar /PAP/Kryspin Dworak /PAP

Maciej Jermakow, RMF FM: Spełniasz swoje największe sportowe marzenie?

Adam Tomiczek: Tak, to bardzo miłe uczucie, choć wyzwanie jest ogromne. 9 tysięcy kilometrów w 14 dni. Wszystkiego trzeba się spodziewać. Temperatura, wysokość - warunki niezbyt sprzyjające dla człowieka, który chce się wybrać na wycieczkę. A tu jeszcze trzeba się ścigać! Nawigacja zapowiada się okropnie trudna, wyzwań jest dużo, ale jestem gotowy.

Masz jakiekolwiek obawy?


Wiadomo że są. Prędkość z którą się poruszamy po odcinkach specjalnych jest momentami przerażająca. Przy 180 km/h oczy nie widzą dokładnie tego, co dzieje się przed tobą. Często są też jakieś kruczki w nawigacji. Jest duży stres. Jestem świadom, że każdy błąd może skończyć się tragicznie. Przy takich prędkościach upadek... Szkoda się nawet zastanawiać. Ale mimo wszystko przeważają pozytywne emocje, bo każdy motocyklista pragnie tego by dotrzeć na Dakar. To, że dostałem tę szansę to duże szczęście, zrobię co mogę by znaleźć się na mecie.

Na jaki aspekt zwraca uwagę pana nauczyciel, Jacek Czachor?


Z Jackiem głównie pracujemy nad nawigacją. To są długodystansowe rajdy. Tu jak zgubisz się na 5 minut, to jeszcze nic nie znaczy. To są zupełnie inne zawody niż motocross czy enduro. Jeśli nie popełni się błędów w nawigacji, pojedzie się spokojnie, równym tempem, to można osiągnąć dobry wynik.

Jak wygląda współpraca z Jackiem, padają czasami ostre słowa?

Dogadujemy się bardzo dobrze, znamy się od lat, obaj wiemy co chcemy uzyskać. To nie jest współpraca na zasadzie krzyków i niepatrzenia się na siebie. Idziemy małymi kroczkami do przodu, wiemy gdzie chcemy dotrzeć.

Pana cel - jako debiutanta - to meta?

Tak, oczywiście. Jeśli uda się ustrzec błędów to myślę, że miejsce będzie bardzo dobre. Ale jeden błąd i po wszystkim. Meta to cel numer jeden, reszta... Co będzie to będzie.