Debiutujący na ławce trenerskiej piłkarskiej reprezentacji Polski Portugalczyk Paulo Sousa uważa, że biało-czerwoni zasłużyli na wygraną w Budapeszcie z Węgrami w 1. kolejce eliminacji mistrzostw świata. Spotkanie zakończyło się jednak remisem 3:3.
Polska przegrywała od 52. minuty 0:2, ale kilka chwil później w ciągu kilkudziesięciu sekund zdobyła dwa gole i doprowadziła do remisu. Niespełna kwadrans przed końcem meczu gospodarze znów objęli prowadzenie, ale później wynik ustalił Robert Lewandowski.
W pierwszej połowie byliśmy powolni. Wszystko, co robiliśmy z piłką, pozwalało naszym rywalom na zmniejszenie dystansu. Kiedy rozgrywaliśmy piłkę, żeby wciągnąć przeciwników na naszą połowę, nie robiliśmy tego dostatecznie szybko. Nasi pomocnicy ustawiali się zbyt daleko, do tego czasem tyłem do bramki rywali. Wtedy trudno gra się do przodu i nie da się narzucać większego tempa. W drugiej połowie poprawiliśmy się, wszystko wyglądało lepiej, choć niewystarczająco - analizował Sousa podczas rozmowy na antenie TVP Sport.
Jego zdaniem postawa biało-czerwonych była na tyle dobra, że należało im się zwycięstwo.
Zasłużyliśmy na to, by wygrać ten mecz. Oczywiście, popełnialiśmy błędy w defensywie i to jest coś, nad czym musimy popracować. Potrzeba nam więcej agresji i szybszego "zamykania" przestrzeni. Mentalność była właściwa. Drużyna dobrze operowała piłką, stwarzała sytuacje. Zobaczyliśmy jednak też, że mamy wiele do zrobienia w obronie - przyznał.
Biało-czerwoni rozpoczęli odrabianie strat po zmianach wprowadzonych przez Sousę, na boisku pojawili się m.in. Krzysztof Piątek i Kamil Jóźwiak, którzy zdobyli po jednej bramce, a ponadto na środku obrony zmieniony został debiutujący w czwartek w reprezentacji Michał Helik - jego miejsce zajął Kamil Glik.
Helik miał żółtą kartkę i nie mogliśmy ryzykować, dlatego na boisko wszedł Kamil Glik. Dzięki temu było bezpieczniej. Natomiast zmiany ofensywne miały na celu zwiększenie ruchliwości i tempa, a także zapewnienie większej przestrzeni Piotrowi Zielińskiemu, który miał wnieść kreatywność w budowanie naszych akcji - wyjaśnił selekcjoner biało-czerwonych
Nie ukrywał też, że gdyby mógł cofnąć czas i znów ustawić zespół przed rozpoczęciem spotkania, jego decyzje byłyby inne.
Nie powiem, jakie to byłyby zmiany, ale ogólnie - zmieniłbym niektórych piłkarzy - przyznał.
W pierwszej połowie zabrakło chęci zdobycia bramki, w drugiej, jak "dostaliśmy" drugą, to zaczęliśmy bardziej ryzykować. W sumie straciliśmy trzy gole, to jest do poprawy. Ale jak na tak krótki okres, nie spodziewałem się, że tyle fajnych rzeczy może nam się zacząć układać. Nie można było oczekiwać automatyzmów, może właśnie tego zabrakło - takiej pewności, że kolega z drużyny rzeczywiście będzie tam, gdzie ma być. Tego się nie da w jednym meczu wypracować, ale mamy nadzieję, że z czasem to przyjdzie. Patrząc, jak odrabialiśmy te straty - ja czegoś takiego dawno nie widziałem. Straciliśmy trzy gole i to jest niedopuszczalne, ale strzelając trzecią bramkę pokazaliśmy sami sobie, że możemy walczyć do końca i możemy zdobywać trzy punkty - mówił z kolei po meczu Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski.
W niedzielę Polska zagra w Warszawie z Andorą, a 31 marca - z Anglią w Londynie. W grupie I rywalizują także Albania i San Marino.