Wygrana Donalda Trumpa z pewnością wpłynie na nadchodzącą kampanię wyborczą - tak twierdzi zarówno część polityków obozu rządzącego, jak i opozycji. Prawo i Sprawiedliwość liczy, że Andrzejowi Dudzie uda się zaprosić 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych niemal na finiszu wyścigu o urząd głowy państwa. Z kolei powrót kandydata republikanów do Białego Domu nieco namieszał w szeregach Koalicji Obywatelskiej.

Euforia w obozie Prawa i Sprawiedliwości po wygranej Donalda Trumpa widoczna jest nie tylko w rozmowach z politykami opozycji. Posłowie PiS-u skandowali nazwisko byłego i jednocześnie przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych na sali plenarnej Sejmu, w mediach społecznościowych publikowali zdjęcia w czapkach z hasłem MAGA ("Make America Great Again", ang. "Uczyńmy Amerykę znów wielką"), a poseł Robert Gontarz zamieścił nawet wideo, na którym próbuje tańczyć niczym Donald Trump w trakcie wieców wyborczych.

Nic dziwnego, że ekscytacja jest tak duża, bowiem wygrana amerykańskiego miliardera w wyborach prezydenckich to - według polityków Zjednoczonej Prawicy - swoisty "wiatr w żagle" przed nachodzącą kampanią wyborczą w naszym kraju. Niemal wszyscy w Prawie i Sprawiedliwości liczą, że Donald Trump odwiedzi Polskę w pierwszych miesiącach 2025 roku.

Dzięki Bogu mamy prezydenta Andrzeja Dudę, który bardzo mocno inwestował w relacje z Donaldem Trumpem - nawet wtedy, kiedy gorzej wiodło mu się w amerykańskiej polityce. Dzisiaj to będzie procentować - przyznaje poseł Prawa i Sprawiedliwości Kamil Bortniczuk.

Wizyta Trumpa w najbliższych miesiącach jest możliwa, o czym dzień po wyborach w USA mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM jeden z najbardziej zaufanych współpracowników prezydenta Andrzeja Dudy. Absolutnie bym tego nie wykluczał - podkreślił w rozmowie z Piotrem Salakiem szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera.

Rozmówcy z Prawa i Sprawiedliwości przyznają w rozmowie z reporterem RMF FM Kacprem Wróblewskim, że byłby to idealny scenariusz, jeśli chodzi o kampanię wyborczą. Andrzej Duda i Donald Trump mają znakomite relacje. Wszyscy byśmy tego oczekiwali - podkreśla poseł Andrzej Śliwka.

Obawy w Koalicji Obywatelskiej

Zupełnie inne nastroje panują w Koalicji Obywatelskiej. Politycy tego ugrupowania uważają, że wydarzenia za oceanem zwiększają nieco notowania Radosława Sikorskiego, który od kilku tygodni jasno daje do zrozumienia, że chciałby kandydować w nadchodzących wyborach.

Nic nie wskazuje jednak to, aby miało to wpływ na decyzję premiera Donalda Tuska. Niemal pewne jest, że 7 grudnia w Gliwicach na scenie zobaczymy Rafała Trzaskowskiego. Prezydent Warszawy także rozpoczął objazd po kraju, a na spotkaniu z mieszkańcami Aleksandrowa Łódzkiego jasno stwierdził, że w kwestii kandydowania "jest gotów i nie odpuści".

Wygrana Donalda Trumpa martwi jednak polityków Koalicji Obywatelskiej z innego powodu. Ewentualna wizyta 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych może pozytywnie wpłynąć na notowania kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Niewykluczony jest także scenariusz, że kandydat PiS-u spotkałby się w cztery oczy z republikaninem. Właśnie tego obawiają się politycy Koalicji Obywatelskiej.

Kandydata Prawa i Sprawiedliwości poznamy w drugiej połowie listopada, a nie jak wcześniej zapowiadano - w Święto Niepodległości. 15 listopada na biurko Jarosława Kaczyńskiego ma spłynąć ostateczny raport, jeśli chodzi o wewnętrze badania partii dotyczące szans potencjalnych kandydatów. W grze pozostały już trzy nazwiska - europosła Tobiasza Bocheńskiego, prezesa IPN Karola Nawrockiego i posła Przemysława Czarnka. Warto podkreślić, że z tej trójki objazd po kraju rozpoczął już były minister edukacji.

Opracowanie: