Na liście przebojów "Billboardu" królowała piosenka "Hips Don't Lie" Shakiry, Bill Gates zrezygnował właśnie z pełnienia funkcji głównego projektanta w Microsofcie, a prezydentem Polski był Lech Kaczyński. Taki był świat, gdy na MŚ padła ostatnia bramka dla Polski. Na kolejną czekamy już 12 lat. Kto tym razem wprawi miliony kibiców nad Wisłą w euforię? Lewandowski? Grosicki? A może ktoś, po kim w tej chwili zupełnie się tego nie spodziewamy? Faktem jest natomiast, że kadrowicze Nawałki mają z kogo brać przykład, bo w historii występów na mistrzostwach świata mieliśmy kilku wybitnych i niezwykle skutecznych strzelców!
Wszystko zaczęło się w Strasburgu. To właśnie tam, w 1938 roku, Polacy zadebiutowali na mundialu. Na pierwszą bramkę w meczu biało-czerwonych z Brazylijczykami kibice nie musieli długo czekać: w 18. minucie wynik otworzył dla "Canarinhos" Leonidas. Nasi przeciwnicy niedługo jednak cieszyli się z prowadzenia. Już po kilku chwilach Ernest Wilimowski przedryblował brazylijskich obrońców i dostał się w pole karne: tam był faulowany, więc sędzia podyktował rzut karny. Do egzekwowania "jedenastki" podszedł Fryderyk Scherfke. Szansy nie zmarnował i został pierwszym Polakiem, który zdobył gola na mundialu!
To jednak nie Scherfke, a właśnie Ernest Wilimowski był przez 36 lat naszym najskuteczniejszym strzelcem. Swój rekord wyśrubował podczas jednego meczu: właśnie tego z Brazylią. W drugiej połowie spotkania Wilimowski trzykrotnie trafił do bramki Brazylijczyków: po raz trzeci - na minutę przed końcem podstawowego czasu gry! Tym trafieniem doprowadził do wyrównania na 4:4 i konieczna była dogrywka. A w niej powiększył swój dorobek o kolejnego, czwartego już gola!
Strzelecki festiwal w wykonaniu Wilimowskiego biało-czerwonych niestety nie uratował: mecz przegraliśmy 5:6 i pożegnaliśmy się z turniejem.
Mundialowego strzeleckiego dorobku Ernesta Wilimowskiego - który w 1938 roku miał zaledwie 21 lat! - długo jednak nie pobił żaden polski piłkarz.
Stało się to dopiero w 1974 roku na mistrzostwach w Republice Federalnej Niemiec. Podczas tego wyjątkowego dla każdego polskiego kibica turnieju dwóch biało-czerwonych piłkarzy zdobyło więcej goli niż Wilimowski. Byli to Grzegorz Lato i Andrzej Szarmach.
Ten drugi trafił w meczu z Argentyną, trzy gole strzelił w spotkaniu z Haiti, z jednej bramki cieszył się w potyczce z Włochami. Mundial 1974 kończył więc z dorobkiem pięciu bramek na drugim miejscu wśród najskuteczniejszych strzelców turnieju.
Lato z kolei zdobył po dwie bramki w spotkaniach z Argentyną i Haiti, po jednej wbił Jugosławii, Szwecji i Brazylii. Ten ostatni gol - strzelony ekipie "Canarinhos" - dał nam historyczne trzecie miejsce mistrzostw świata! Sam Lato zaś z siedmioma trafieniami na koncie został królem strzelców mundialu!
W czasie kolejnych mistrzostw świata - w Argentynie - legendarny polski napastnik jeszcze powiększył swój bramkowy dorobek. Zdobył tam dwa gole: w meczach z Tunezją i Brazylią.
W trakcie imprezy w Ameryce Południowej pierwsze bramki na tak wielkim turnieju zapisał na swoim koncie inny legendarny polski snajper: Zbigniew Boniek. Obecny prezes PZPN zakończył mistrzostwa z 1974 roku z dwoma golami. Ten mundialowy dorobek powiększył cztery lata później w Hiszpanii: w kadrze prowadzonej przez Antoniego Piechniczka Boniek zdobył cztery bramki.
Niestety po 1982 roku polskiej drużynie narodowej wiodło się coraz gorzej.
W czasie mundialu w Meksyku w 1986 roku padł tylko jeden gol dla Polski: zdobył go Włodzimierz Smolarek.
Na kolejną bramkę na mistrzostwach świata kibice nad Wisłą czekali 16 lat: tak długo bowiem biało-czerwoni nie byli w stanie przebić się do rywalizacji o Puchar Świata.
Występ naszej kadry w turnieju zorganizowanym przez Koreę Południową i Japonię w 2002 roku był jednak fatalny zarówno pod względem rezultatów meczowych, jak i zdobyczy bramkowych. Biało-czerwoni - a konkretnie: Paweł Kryszałowicz, Emmanuel Olisadebe i Marcin Żewłakow - strzelili w sumie trzy bramki, czyli mniej niż Ernest Wilimowski w jednym mundialowym spotkaniu.
A później było jeszcze gorzej.
W 2006 roku w Niemczech tylko dwa razy cieszyliśmy się z pokonania bramkarza rywali: obydwa gole zdobył w meczu "o honor" z Kostaryką Bartosz Bosacki. Dzięki niemu wygraliśmy nasz ostatni jak dotąd mecz na mistrzostwach globu.
Nicole Makarewicz
(e)