Pięć dni po powrocie to miasto nadal nie daje spokoju. Na tym polega jego magia.
Niespełna tygodniowy pobyt to zbyt mało, żeby poznać Rio de Janeiro. Ale też i wystarczająco dużo, żeby wiele zobaczyć. Gigantyczny posąg Chrystusa, Głowa Cukru, Maracana, plaża Copacabana, szkoła samby czy favela to miejsca, które zniewalają. Ale Rio to także wiele innych osobliwości. Na przykład słynne schody Escadaria Saleron. Ozdobione są bajecznie kolorowymi, ceramicznymi kafelkami z najróżniejszymi wzorami. Ponad 20 lat temu kafle zaczął przyklejać do schodów Jorge Selaron, który miał tam dom. Dziś to jedna z największych atrakcji Rio. Podobnie jest ze starą częścią miasta, z zabytkowymi XIX wiecznymi budynkami i licznymi kościołami. Wszystko to w cieniu ogromnych, nowoczesnych wieżowców, od których trudno oderwać wzrok. Wśród takich budynków stoi też miejska katedra przypominająca piramidę ze ściętym stożkiem. Wewnątrz kolorowe witraże ciągną się od podstawy do samego szczytu budowli.
Rio to też murale – najróżniejsze, kolorowe, zdobiące ściany domów, ogrodzenia i mury w całym mieście - od faveli po plażę. W niektórych miejscach znalazłem też na murach hasła tych, którzy nie chcieli jednak piłkarskich mistrzostw w Brazylii. To miasto to także gigantyczny las, pełen wielkich roślin rodem z dżungli. Kierowca taksówki mówił mi, że nigdzie na świecie w samym centrum miasta nie ma tak wielkiego lasu. Jakby tego było mało, w samym centrum Rio jest też ogromne jezioro.
Jedyne w swoim rodzaju są też wschody słońca, które wyłania się zza majestatycznych, stromych gór i oświetlona nocą plaża nad brzegiem oceanu. Wielkie korki to też cecha tego miasta. Słaba miejska komunikacja i tylko dwie linie metra sprawiają, że ponieważ Rio jest rozległe, mieszkańcy wsiadają do samochodów. I wszyscy tkwią w korkach. Poza kierowcami skuterów i motorów, którzy zręcznie, slalomem, to z lewej, to z prawej omijają stojące na szerokich ulicach samochody.
Do Rio, na mistrzostwa, przyjechali też kibice z Polski, w tym słuchacze RMF FM:Ola i Michał.
- Ciągle nie wierzyłam, że wygrałam i to się spełni. Dopiero, jak wylądowaliśmy wiedziałam, że to dzieje się na prawdę. A widoki w Rio dla mnie to przede wszystkim posąg Chrystusa. Widać go praktycznie z każdego miejsca, jak góruje nad miastem.Gdziekolwiek człowiek by się tam nie znalazł, zawsze jak spojrzy do góry, widzi ten posąg - z boku, z tyłu, z przodu. Zawsze jest. Choć czasem może się zdarzyć, że na krótko zniknie we mgle - mówi Ola.
- Dla mnie Rio to szkoła samby. Cały czas czuję ten rytm i cały czas tańczę - dodaje Michał.
Inni Polacy, których tam poznałem, też mają swoje wspomnienia.
-Widoków z góry Corcovado, spod posągu Chrystusa, nie zapomnę do końca życia. Ale dla mnie, jako byłego piłkarza, niesamowite było też to, co działo się na Maracanie - mówi mi Czarek, który był już na trzecich piłkarskich mistrzostwach świata.
-To była dla mnie podróż życia. A fale oceanu, tak ogromne, że aż przewróciły mnie na brzegu. Ale i tak było pięknie - mówi z kolei Paulina.
A Piotr dodaje:
-To miasto, do którego chce się wrócić jeszcze raz.
Jacek podsumowuje jednym zdaniem.
-Rio to, zwłaszcza teraz, w czasie mundialu, najpiękniejsze miasto świata.
Nocą, już z okien samolotu, kiedy widać tylko czerń, a ocean i ląd zlewają się w jedno, oświetlone Rio przypomina gorącą, wulkaniczną lawę, która w charakterystyczny, niesymetryczny sposób rozlewa się na horyzoncie. Podobno mieszkańcy mówią, że Bóg stwarzał świat przez 6 dni, bo siódmy zostawił sobie na Rio de Janeiro.