Anglia po dramatycznym starciu z Francją odpadła w ćwierćfinale mundialu w Katarze. Mistrzowie świata są już w półfinale. Kto by się spodziewał, że stanie się to po rzucie karnym zmarnowanym przez Harry'ego Kane'a - piszą brytyjskie gazety po sobotniej porażce z Francją.

"To jest odpadnięcie z turnieju, które nie wymaga śledztwa ani przeglądu aż do korzeni: ich występy w Katarze prawdopodobnie przekroczyły oczekiwania, ale dziś wieczorem zostali pokonani. Bellingham, Foden i Saka, jak również inni, to talenty na najwyższym poziomie, wokół których można budować. Trochę więcej talentu defensywnego w składzie jednak by nie zaszkodziło" - ocenia "Daily Telegraph".

"Pełne męki oczekiwanie na chwałę na arenie międzynarodowej będzie trwało nadal, po tym jak Harry Kane nie wykorzystał decydującego karnego, przez co Trzy Lwy odpadły z mistrzostw świata, przegrywając 1:2 z broniącą tytułu Francją. Podopieczni Garetha Southgate'a byli zdruzgotani po końcowym gwizdku, a Kane był niepocieszony, padł na kolana i ukrył twarz w dłoniach, daremnie próbując zapobiec łzom spływającym po policzkach" - relacjonuje "Daily Mail". Gazeta zwraca uwagę, że kilka decyzji brazylijskiego sędziego budziło bardzo wiele kontrowersji.

"The Times" pisze, że odpadanie z mistrzostw świata w przypadku Anglii zawsze wydają się dziać w sposób najbardziej bolesny i pozostawiający żal. I często wiążą się z rzutami karnymi. "Mecz był tak epicki i wyrównany, jak wiedzieliśmy, że będzie, z szansami dla dwóch najbardziej kompletnych drużyn w Katarze wynoszącymi 50:50, w którym zadecyduje szczegół: jeden moment, jeden błąd. Kto by pomyślał, że będzie on dotyczył Kane'a? I to nie byle jaki: Kane pudłujący z rzutu karnego?" - wskazuje dziennik.

Również "The Guardian" pisze, że to najbardziej niespodziewany sposób odpadnięcia z turnieju. "Każdy postawiłby dom na Harry'ego Kane'a. Kapitan reprezentacji Anglii zdobył już jedną bramkę wyrównującą z rzutu karnego, dzięki czemu zrównał się z Waynem Rooneyem w liczbie 53 goli - to rekord wszech czasów dla kraju. I gdy Francja znów przejęła kontrolę w tym mundialowym thrillerze po tym, jak Olivier Giroud główką wyprowadził ich na prowadzenie, Kane ponownie stanął przed szansą. Kane miał w zasięgu ręki rekord zdobytych bramek. Co ważniejsze, mógł przywrócić Anglii wiarę, oświetlając drogę do dogrywki - i być może do półfinału przeciwko Maroku" - pisze dziennik.

"Wszystko było na szali - półfinał mistrzostw świata przeciwko Maroku, szansa na zdetronizowanie mistrzowskiej Francji i strzelecki rekord wszech czasów w reprezentacji Anglii. Harry Kane, który obudził Anglię po wczesnym golu Francuzów i już zdążył strzelić jednego gola, wyrównując rekord 53 goli Wayne'a Rooneya, wziął głęboki oddech, podszedł i strzelił nad poprzeczką" - opisuje "The Sun".

Mundial z RMF24

Wszystko o mundialu na stronie RMF24.pl, a także w naszych mediach społecznościowych - na TwitterzeFacebooku i Instagramie. Wpiszcie koniecznie #MundialRMF!