Mistrzostwa świata w piłce nożnej budzą nie tylko sportowe emocje. To dlatego, że w kraju, w którym tym razem się odbędą, systematycznie łamane są prawa człowieka, a sama organizacja turnieju – jak wynika z międzynarodowych śledztw i raportów – kosztowała życie tysięcy ludzi. Tydzień przed mundialem przyglądamy się największym społecznym i politycznym kontrowersjom związanym z turniejem.
"Skupmy się na futbolu" - apeluje FIFA przed mistrzostwami świata w piłce nożnej w Katarze, które zaczną się za tydzień. To odpowiedź na lawinę kontrowersji wokół mundialu organizowanego w tym niewielkim pustynnym kraju. Nie pojawiły się one wczoraj - od dłuższego czasu toczy się dyskusja, czy taka impreza powinna odbywać się w państwie, które systematycznie łamie prawa człowieka, karze homoseksualistów więzieniem lub grzywną i w którym sama budowa mundialowych obiektów kosztowała życie tysięcy ludzi.
Czy tego chcemy, czy nie, będą protesty, będą podnoszone kwestie istotne społecznie i kulturowo, a ten mundial upłynie pod znakiem powtarzania pytania - jak to jest możliwe, że kraj taki jak Katar w ogóle otrzymał prawo do organizowania tego turnieju? - mówi RMF FM dr Seweryn Dmowski, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, który zajmuje się m.in. społeczną i polityczną stroną piłki nożnej.
Gdy w 2010 roku podjęto decyzję o organizacji mistrzostw świata w Katarze w tym kraju praktycznie nie było infrastruktury do rozegrania takiej imprezy. Według śledztwa przeprowadzonego w ubiegłym roku przez brytyjski dziennik "The Guardian" od tego czasu w Katarze straciło życie ponad 6,5 tys. pracowników, zatrudnionych przy budowie niezbędnych stadionów i hoteli. To przede wszystkim robotnicy z krajów Azji Środkowej zatrudnieni tylko w tym celu.
Ludzie pracowali kilkanaście godzin dziennie w skandalicznych warunkach - w upale, bez szybkiego dostępu do wody, na wysokościach bez zabezpieczeń. Byli zakwaterowani w małych, ciasnych pokojach, bez toalet i łazienek. Wypłaty były wstrzymywane przez miesiące, co więcej, robotnicy nie mogli po prostu rzucić pracy i wyjechać z kraju - obowiązujący w Katarze system kafala pozwala pracodawcy na zarekwirowanie paszportu pracownika w zamian za zapewnienie wizy oraz zajęcia. W praktyce to oznacza niewolniczą prace przy budowie obiektów sportowych, bez których mundial nie mógłby się odbyć.
Łamanie praw człowieka w Katarze dotyczy nie tylko warunków pracy - tak naprawdę to tylko wierzchołek góry lodowej. Za homoseksualizm w tym kraju grożą nawet 3 lata więzienia lub wysoka grzywna, co jest głośno krytykowane przez wiele krajów. Sami Katarczycy tę krytykę odrzucają i robią to wręcz w oskarżycielskim wobec Zachodu tonie. Szef katarskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w wywiadzie dla niemieckiego "FAZ" stwierdził, że jest ona rasistowska i arogancka.
W kwestii praw osób homoseksualnych oliwy do ognia dolał również jeden z ambasadorów turnieju, były piłkarz Khalid Salaman. W rozmowie z niemiecką ZDF nazwał homoseksualizm "zaburzeniem psychicznym".
Porozmawiajmy najpierw o gejach. Najważniejszą rzeczą jest to, że każdy z nas akceptuje, że tu przyjadą. Muszą jednak pamiętać, że wszystkich obowiązują takie same zasady i muszą przestrzegać naszego prawa - mówił Salaman.
Kolejne kontrowersje dotyczą praw kobiet. Choć można mówić o pewnej liberalizacji, to kobiety w Katarze nadal nie mogą wyjść za mąż bez zgody męskiego opiekuna, a także podejmować niektórych zawodów.
Powyższe hasło to slogan koncernu BrewDog, międzynarodowej sieci browarów, która ogłosiła się "antysponsorem" mundialu w Katarze. W proteście przeciwko łamaniu praw człowieka firma ruszyła z kampanią reklamową nagłaśniającą opisane tutaj praktyki, przeznaczy też zyski ze sprzedaży piwa podczas turnieju na rzecz walki z nimi.
Tak reaguje biznes - to tylko jeden z przykładów - ale bardziej istotne wydają się reakcje środowisk piłkarskich, których również nie brakuje. Na otwartą krytykę działań katarskich władz zdecydowali się finaliści turnieju, piłkarze z Australii, którzy opublikowali film w mediach społecznościowych.