Ataki w moskiewskim metrze to odwet i element "świętej wojny" prowadzonej przez kaukaskich islamistów przeciw Moskwie. Nie są wykluczone dalsze zamachy w najbliższym czasie - twierdzi Maciej Falkowski, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, z którym rozmawiał reporter RMF FM Krzysztof Zasada.
To pytanie, dlaczego terroryści zaatakowali akurat teraz. W Moskwie ostatni zamach był w 2004 roku. Po tamtych zamachach wydawało się, że terroryści zarzucili tą taktykę zamachów samobójczych w Moskwie - bo na Kaukazie one cały czas były. Być może doszli do wniosku, że trzeba znowu pokazać swoją siłę. (…) Pewną poszlaką tutaj jest zabicie w marcu dwóch ważnych ideologów tego ruchu, podziemia zbrojnego islamskiego na Kaukazie. Nie można wykluczyć, że zamachy w Moskwie to rodzaj odwetu - mówi naszemu reporterowi Maciej Falkowski.
Dziesięć lat temu to byli bojownicy czeczeńscy, teraz ich już nie ma. Teraz są bojownicy islamscy. W tym momencie na Kaukazie nie ma już czegoś takiego jak separatyzm czeczeński, zbrojny. To jest już ruch o charakterze polityczno-religijnym, ale nie etnicznym. Oni walczą o oderwanie Kaukazu od Rosji i utworzenie tam państwa islamskiego, ale odrzucają wszelkie konotacje etniczne. Ten ruch jest silny - podkreśla ekspert, pytany o pochodzenie ataków. Dodaje, że jest to ruch podziemny, wspierany przez część społeczeństwa - głównie młodych ludzi, radykalnych wyznawców islamu. Ten ruch prowadzi "dżihad" przeciwko władzom rosyjskim. Nie chcą zajmować miast, nie chcą doprowadzić do wybuchu konwencjonalnej wojny. Ale mają na tyle siły, żeby organizować dywersję, organizować zamachy terrorystyczne. Do tego są zdolni - wyjaśnia.
W przeszłości było tak, że zamachy następowały seriami. Teraz nie można wykluczać, że w kolejnych dniach coś może nastąpić - przyznaje Maciej Falkowski.
Zamachy w Moskwie mogły mieć związek ze zbliżającymi się obchodami 65. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem - podejrzewa były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski. Według niego, nie ma wątpliwości, że to radykalni islamiści, a nie nacjonaliści zaatakowali w moskiewskim metrze. Ich celem mogła być chęć wzbudzenia poczucia zagrożenia w rosyjskim społeczeństwie.
Barcikowski dodaje, że do kolejnych zamachów może dojść przy użyciu jeszcze potężniejszych ładunków. Zamachami w metrze już nie jesteśmy w stanie zastraszyć. To już nie jest coś, co wywoła taki lęk, jak nowy rodzaj zamachu terrorystycznego. Przypuszczam, że takie przygotowania trwają. Przypuszczam również, że są rozpoznawane przez służby kontrterrorystyczne, które działają coraz skuteczniej - dodaje były szef ABW.
W porannych zamachach na stacjach metra w Moskwie zginęło co najmniej 38 osób, a ponad 70 zostało rannych.