Prawdopodobną przyczyną katastrofy Tu 154M była seria wybuchów - tak brzmi teza najnowszego raportu zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Przewodniczy mu Antoni Macierewicz. W raporcie jest mowa o eksplozjach na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce. Do raportu dotarła Polska Agencja Prasowa.

Nie jesteśmy dzisiaj w stanie z pełną odpowiedzialnością wskazać wszystkich nazwisk osób odpowiedzialnych za tragedię smoleńską - mówił Antoni Macierewicz przed prezentacją raportu sejmowej komisji do spraw wyjaśnienia katastrofy.

Według zespołu Macierewicza, prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów. Eksplozje miały nastąpić na lewym skrzydle, w kadłubie oraz w prezydenckiej salonce. 

Raport został opracowany w oparciu o wyniki badań ekspertów i naukowców, którzy w ciągu ostatnich pięciu lat współpracowali z zespołem parlamentarnym. 

"Działanie wysokiej temperatury i ciśnienia"



Według zespołu parlamentarnego podczas odejścia Tu-154M na drugi krąg, 900-1000 metrów od początku pasa startowego, w wyniku eksplozji zniszczona została końcówka lewego skrzydła. Na dystansie kolejnych 200-300 metrów miała - według autorów raportu - "miejsce dalsza destrukcja skrzydła wraz z urwaniem jego końcówki". Miało to skutkować gwałtownymi wstrząsami, zmianą kursu magnetycznego i utratą wysokości.

"Jeszcze przed pierwszym uderzeniem w ziemię nastąpiła potężna eksplozja w kadłubie samolotu, która zniszczyła jego strukturę (oderwała tylną część kadłuba wraz z silnikami, wywinęła burty) oraz zabiła większość pasażerów. Końcowym etapem katastrofy był wybuch w prezydenckiej salonce już po uderzeniu samolotu w ziemię" - tak brzmi jeden z wniosków raportu.

Zgodnie z dokumentem eksplozja rozrzuciła części salonki "z wyraźnymi śladami działania wysokiej temperatury i ciśnienia" w promieniu 30 metrów, prostopadle do kierunku uderzenia.

"To nie jest raport końcowy"


Według zespołu hipotezę zniszczenia samolotu przez serię eksplozji potwierdzają: rozpad samolotu na ogromną liczbę szczątków znalezionych na wrakowisku jak również przed nim, zapis w FMS o całkowitym zaniku zasilania elektrycznego w powietrzu na wysokości 15 metrów, zarejestrowane w czarnych skrzynkach gwałtowne zmiany przyspieszenia pionowego i przechylenia, obecność na szczątkach śladów materiałów wybuchowych.

Autorzy raportu stwierdzają też, że od samego początku podejścia do lądowania, kontrola lotów podawała załodze samolotu nieprawidłowe informacje. W ich opinii załoga wieży kontrolnej Siewiernyj w Smoleńsku, wbrew rosyjskim zasadom ruchu powietrznego, dostawała rozkazy z Moskwy. "Pomimo otrzymania fałszywych danych załoga Tu-154M nie próbowała lądować, lecz rozpoczęła procedurę odejścia na drugi krąg. W momencie katastrofy samolot już wzbijał się w powietrze i z pewnością przeleciał ponad brzozą, którą raport MAK (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy) uważa za przyczynę katastrofy" - brzmi fragment raportu.

Podkreślono, że nie jest to raport końcowy i dlatego wciąż jest mowa o hipotezach. "W naszym jednak przekonaniu stanowią one logiczny łańcuch przesłanek wskazujących kto, dlaczego i jak zabił prezydenta Kaczyńskiego i polską elitę państwową w katastrofie smoleńskiej" - zaznaczają autorzy raportu.

Postulat międzynarodowego śledztwa


Szef zespołu parlamentarnego Antoni Macierewicz napisał we wstępie do raportu, że "materiał dowodowy jest jednoznaczny: nikt bardziej niż władcy Federacji Rosyjskiej nie skorzystał na śmierci prezydenta Rzeczpospolitej i na eliminacji elity stanowiącej fundament niepodległościowej polityki Polski". "Nie ulega przecież wątpliwości, że obecna ekspansja Rosji na Zachód nie byłaby możliwa, gdyby żył Prezydent Kaczyński i gdyby kontynuowana była jego linia polityczna" - stwierdził Macierewicz.

Proponowaliśmy wojskowej prokuraturze gotowe opnie ekspertów, ale śledczy je ignorowali - mówią członkowie parlamentarnego zespołu do spraw katastrofy smoleńskiej.

Opinie te sporządzili ludzie nauki, profesorowie, którzy zajmowali się na własna rękę na przykład analizą próbek, pochodzących z miejsca katastrofy - wyjaśniają członkowie zespołu. Śledczym zarzucają, że ci nie chcieli spojrzeć na te analizy, tłumacząc że prokuratura ma własnych biegłych i z tylko z ich usług będzie korzystać.

Podsumowując działania polskiej prokuratury i innych instytucji państwa, szef zespołu parlamentarnego stwierdził, że "ich systematyczne kłamstwa i fałszowanie materiału dowodowego, a także jawne i bezpardonowe wsparcie dla najbardziej brutalnych zachowań rosyjskich nie daje żadnych gwarancji dochodzenia do prawdy". Macierewicz wysunął postulat międzynarodowego śledztwa. 

"Najważniejsze fałszerstwa dotyczące materiałów dowodowych"



W raporcie wymienione są też - jak to określono - "najważniejsze fałszerstwa dotyczące materiałów dowodowych oraz kwestie otwarte dotyczące śledztwa".

Jeżeli chodzi o kwestię nawigacji Tu-154M autorzy stwierdzają, że rosyjski raport końcowy sporządzony przez MAK zawiera sfałszowane dane oryginalnych ścieżek schodzenia zapisanych w CVR (rejestrator rozmów w kokpicie) przed katastrofą. 

"Oryginalne dane wskazują, że samolot został intencjonalnie skierowany poza prawidłową strefę lądowania, kolejne "potwierdzenia" błędnego kursu oraz ścieżki schodzenia samolotu przed katastrofą, dostarczane przez rosyjską kontrolę ruchu lotniczego Siewiernyj, zostały ukryte poprzez zmianę zapisu transkrypcji z CVR" - napisano w raporcie.

Raport zawiera też opis miejsca katastrofy. "Lokalizacja głównych szczątków katastrofy uległa zmianie w nocy z 11 na 12 kwietnia. Końcowy raport rosyjski odnotowuje zmienioną lokalizację szczątków, aby uzasadnić twierdzenie, że samolot był w zasadzie nienaruszony przed zderzeniem z ziemią. Dowody wskazują na inną prawdopodobną przyczynę katastrofy - wybuch podczas lotu" - można przeczytać w dokumencie.

Raport wraz z załącznikami liczy trochę ponad 50 stron. Jest podzielony na siedem rozdziałów: "Tło wydarzeń", "Nawigacja w pobliżu lotniska w Siewiernyj", "Działania ratunkowe i medyczne", "Rosyjskie dochodzenie", "Rosyjski raport MAK", "Niezależne śledztwo" i "Wnioski".

(md)