Były szef MSZ Radosław Sikorski stawił się dziś jako świadek na procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.
Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa od marca 2016 r. Oskarżeni o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu to: Arabski, b. szef kancelarii premiera Donalda Tuska, urzędnicy KPRM - Monika B. i Miłosław K. oraz ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Nie przyznają się do zarzutów, za które grozi do 3 lat więzienia.
Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy w 2014 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prawomocnie umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska.
Zeznając w tym śledztwie w czerwcu 2012 r., Sikorski mówił, że gdy organizatorami wizyt zagranicznych są kancelarie prezydenta i premiera, MSZ pełni funkcje usługowe. Dodał, że pomocy w organizacji wizyt z 7 kwietnia i 10 kwietnia udzielał departament wschodni i protokół dyplomatyczny, nad którymi nadzór sprawował wiceminister MSZ Andrzej Kremer (zginął w katastrofie).
Jak wynika z postanowienia o umorzeniu tego śledztwa z 5 listopada 2014 r., Sikorski podkreślał, że na szczebel ministra nie trafiają informacje o szczegółach organizacyjnych, a jego rolą była "analiza politycznego aspektu tej wizyty". Zeznawał, że odradzał prezydentowi Kaczyńskiemu wyjazd do Katynia - "uważał bowiem, że dublowanie wizyt premiera i prezydenta nie służy wizerunkowi państwa polskiego szczególnie wobec tak trudnego partnera jak Rosja".
"Sugerował, że właściwym uzupełnieniem spotkania premierów Polski i Rosji w Katyniu byłaby wizyta prezydenta na grobach w Charkowie oraz jego udział w defiladzie w Dzień Zwycięstwa w Moskwie" - głosi fragment postanowienie prokuratury na temat zeznań byłego szefa MSZ. Jednocześnie Sikorski zeznał, że w chwili, gdy prezydent podjął decyzję o wylocie do Katynia, zarówno publicznie, jak i urzędowo zapewniał, że MSZ udzieli mu wszelkiej pomocy.
Umarzając śledztwo w 2014 r., prokuratura uznała, że w działaniu zarówno funkcjonariuszy MSZ, jak i ambasady RP w Moskwie "występowały liczne nieprawidłowości, sprowadzające się z jednej strony do zbyt późnego i niestarannego przekazywania informacji, albo wręcz nie przekazywania informacji, pomiędzy zaangażowanymi w przygotowania instytucjami i podmiotami, w tym rosyjskimi, a z drugiej do braku właściwej i natychmiastowej reakcji na nieudzielanie informacji przez stronę rosyjską". Według prokuratury, "jaskrawym tego przykładem jest zwłoka pracowników MSZ w notyfikowaniu stronie rosyjskiej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy też olbrzymia opieszałość w uzyskaniu przez pracowników ambasady RP w Moskwie zgód dyplomatycznych na przelot samolotów specjalnych w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 r.".
"Pomimo że MSZ zostało powiadomione o zamiarze udziału prezydenta w obchodach 70. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej w dniu 27 stycznia 2010 r., notyfikacja nastąpiła dopiero 16 marca 2010 r., co umożliwiło stronie rosyjskiej (wypowiedzi ambasadora Władimira Grinina i dyrektora Siergieja Nieczajewa) zasadne w tym okresie twierdzenie, iż nic nie wiedzą o planowanym udziale prezydenta RP w uroczystościach katyńskich a także opóźniło przygotowania do organizacji uroczystości w Kancelarii Prezydenta RP" - głosi uzasadnienie.
"Nieprawidłowości te, choć pociągnęły za sobą potrzebę dodatkowej pracy przez funkcjonariuszy innych jednostek, zaangażowanych w przygotowanie wizyt, to nie zdestabilizowały jednak procesu organizacji obydwu wizyt, a przede wszystkim nie miały wpływu na bezpieczeństwo osób, korzystających ze specjalnego transportu lotniczego" - oceniła w 2014 r. prokuratura. Śledztwo umorzyła m.in. dlatego, że nieprawidłowe działania funkcjonariuszy publicznych nie były "celowym działaniem na szkodę interesu publicznego, bądź prywatnego".
10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. pułku. 4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".
(MRod)