Szef parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz zapowiedział złożenie do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez premiera Donalda Tuska. Ma to związek ze zdjęciami ujawnionymi ostatnio przez zespół Macieja Laska. "Rodzinom się wiąże ręce, uniemożliwiając dostęp do jakichkolwiek informacji, gdy równocześnie daje się swojemu opłacanemu propagandyście, który jawnie i otwarcie mówi: jedne będę publikował, innych nie będę, tak jak mi będzie wygodnie" - mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Według Macierewicza dokumenty i zdjęcia dotyczące katastrofy smoleńskiej są "nielegalnie i wybiórczo" przekazywane zespołowi, którym kieruje Maciej Lasek. W zawiadomieniu do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta polityk wskazuje także na możliwość popełnienia przestępstwa przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie oraz Inspektorat Ministerstwa Obrony Narodowej ds. Bezpieczeństwa Lotów.
Mamy do czynienia z taką sytuacją, iż te dane, mowa tu o tzw. zdjęciach, jakimi szafował ostatnio zespół doradców Donalda Tuska, zostały po pierwsze przekazywane tym ludziom w sposób łamiący prawo, bezprawnie, w sposób nielegalny. (...) Po drugie zaś w sposób wybiórczy - wyliczał Macierewicz. Jego zdaniem ci, którzy dostali materiały, "obnoszą się i demonstrują, że będą następnie te materiały wykorzystywały w sposób selektywny".
Argumenty Macierewicza spotkały się z ostrą ripostą rządowych ekspertów. Próbuje za wszelką cenę ratować beznadziejną sytuację, w jakiej znalazł się jego zespół, czyli całkowitą utratę wiarygodności jego ekspertów - ocenił Maciej Lasek. Jego zespół to jeden wielki blef - dodał. Zastrzegł też, że jego zespół nie chce działać jako narzędzie propagandy. Tu nie chodzi o manipulowanie informacją, tylko o wykorzystanie materiałów, które posłużyły do przygotowania raportu Millera, w celu przybliżenia ich ludziom, którzy nie znają się na badaniu wypadków - tłumaczył.