Wojskowa prokuratura od trzech lat bada okoliczności katastrofy smoleńskiej, a dokładny termin zakończenia śledztwa wciąż trudno przewidzieć. Prawdopodobnie postępowanie nie skończy się w tym roku. Poza tym sąd zdecydował ostatnio, że kontynuowane ma być również cywilne śledztwo dotyczące przygotowania wizyt polskich delegacji w Katyniu.

Dzisiaj mijają trzy lata od katastrofy samolotu Tu-154M, którym na uroczystości w Lesie Katyńskim leciał prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz przedstawiciele najwyższych władz państwowych i dowódcy wojska. W katastrofie zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie samolotu - 96 osób. Śledztwo w sprawie katastrofy zostało wszczęte przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie już w dniu tragedii 10 kwietnia 2010 roku.

Dotychczas wojskowa prokuratura postawiła zarzuty dwóm oficerom, stało się to w 2011 roku. W 2010 roku zajmowali oni dowódcze stanowiska w 36. specpułku, do którego należał tupolew wykonujący lot z 10 kwietnia. Oficerom zarzucono niedopełnienie obowiązków służbowych. Nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Grozi im do trzech lat więzienia. Śledczy nie ujawnili ich danych.

Prokuratura uzyskała już w śledztwie wiele dokumentów i opinii odnoszących się do okoliczności tragicznego lotu. Od ponad roku śledczy dysponują m.in. opinią z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie (IES), dotyczącą odczytania cyfrowej kopii zapisu z rejestratora rozmów w kokpicie Tu-154M. W materiałach śledztwa jest też już m.in. ekspertyza techniczna firmy ATM dotycząca analizy zapisów rejestratora parametrycznego samolotu.

Śledczy nadal oczekują jednak na 27 opinii biegłych odnoszących się do różnych kwestii. M.in. od grudnia zeszłego roku trwają badania próbek pobranych z wraku ws. stwierdzenia lub wykluczenia ewentualnych śladów działania materiałów wybuchowych. Według zapowiedzi biegłych, końcowe wyniki tych badań mają być znane około połowy roku.

Sprawa stała się głośna, gdy w listopadzie zeszłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że jesienią 2012 śledczy znaleźli na wraku Tu-154M ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa tłumaczyła wtedy, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu. Na początku marca prokuratura podała natomiast, że na obecnym etapie badań próbek biegli nie stwierdzili śladów materiałów wybuchowych.

Eksperci przygotowują także opinie na temat mechanizmu powstania uszkodzeń drzewa, w które uderzył samolot. Ujawniono, że brzoza została przełamana na wysokości około 666 cm.

Prokuratorzy oczekują też na opinie fonoskopijne, dotyczące zapisów rozmów z wieży smoleńskiego lotniska oraz nagrania z samolotu Jak-40, który lądował w Smoleńsku krótko przed katastrofą Tu-154M. Ostatnio IES poinformował prokuraturę, że opinia dotycząca zapisów rozmów z wieży smoleńskiego lotniska ma być przygotowana do końca tego roku. Opinia w sprawie nagrań z Jaka-40 mogłaby zaś zostać przygotowana na początku przyszłego roku.

Duże znaczenie dla prowadzonego śledztwa będzie również miało zlecone przez prokuratorów w sierpniu 2011 roku całościowe opracowanie zespołu biegłych dotyczące okoliczności i przebiegu tragicznego lotu.

Materiały śledztwa smoleńskiego liczą obecnie 429 tomów akt jawnych oraz 120 tomów akt niejawnych. Dokonano już ponad 1200 przesłuchań świadków i planowane są kolejne przesłuchania. W sprawie występuje blisko 190 pokrzywdzonych. Do innych państw skierowano 25 wniosków o pomoc prawną - większość do Rosji.

Wciąż czekamy na wrak

Choć z Rosji przesłano do Polski kilkadziesiąt tomów akt, WPO nadal czeka na przekazanie dokumentacji warunków atmosferycznych panujących w miejscu tragedii 10 kwietnia 2010 roku i materiałów z zapisu wideo kontroli pracy grupy kierowania lotami. Śledczy czekają też na dokumentację lotniska w Smoleńsku - jego wyposażenia i osób tam pracujących.

Ponadto strona polska oczekuje na przekazanie szczątków samolotu wraz z pochodzącymi z niego rejestratorami. Obecnie pozostają one w Rosji do czasu zakończenia tamtejszego postępowania w sprawie katastrofy. W marcu prokurator generalny Andrzej Seremet zaproponował Rosjanom możliwość przekazania rejestratorów i wraku do Polski przed zakończeniem rosyjskiego śledztwa z gwarancją udostępniania stronie rosyjskiej tych przedmiotów na każde życzenie. Rosyjski Komitet Śledczy nie udzielił jeszcze odpowiedzi na tę propozycję.

Ciała ofiar złożone w niewłaściwych grobach

Jesienią zeszłego roku z powodu wątpliwości dotyczących określenia tożsamości niektórych ciał ofiar katastrofy prokuratura przeprowadziła z urzędu sześć ekshumacji. Badania wykazały złożenie tych ciał w niewłaściwych grobach.

Wcześniej prokuratura dokonała trzech ekshumacji - wówczas jednak ich powodem nie były wątpliwości związane z tożsamością ofiar. Na rozpoznanie oczekują także trzy inne wnioski dotyczące ekshumacji - pochodzą od rodzin Stefana Melaka, Tomasza Merty i trzeciej ofiary, której dane nie zostały ujawnione.

W najbliższych dniach śledztwo smoleńskie zostanie przedłużone do 10 października.

Inne wątki

Wiosną 2011 roku ze śledztwa prowadzonego przez wojskową prokuraturę wyłączono wątki dotyczące organizacji lotów do Smoleńska - premiera z 7 kwietnia i prezydenta z 10 kwietnia - w zakresie odpowiedzialności instytucji cywilnych. Sprawę przekazano do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. W czerwcu zeszłego roku oskarżyła ona o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy w dokumencie byłego wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego. Akt oskarżenia trafił ostatecznie do Sądu Okręgowego w Warszawie, na razie nie ma terminu rozpoczęcia procesu.

W końcu czerwca 2012 roku praska prokuratura umorzyła natomiast śledztwo ws. nieprawidłowości w przygotowaniu przez osoby cywilne wizyt w Katyniu 7 i 10 kwietnia m.in. "z braku cech przestępstwa". W marcu stołeczny sąd uwzględnił jednak zażalenie na to umorzenie, które złożyli bliscy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Sąd uwzględnił argument skarżących, iż w postępowaniu prokuratura nie przyznała przysługującego im statusu pokrzywdzonych. Decyzja sądu oznacza, że prokuratura - kontynuując sprawę ewentualnego niedopełnienia obowiązków przy przygotowaniu lotów do Smoleńska przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON i polskiej ambasady w Moskwie - będzie musiała ustalić taki krąg osób pokrzywdzonych i rozpatrzyć ich ewentualne wnioski.

Inne śledztwa

W toku pozostaje także kilka innych śledztw związanych z katastrofą smoleńską. Wojskowa prokuratura prowadzi sprawę lądowania Jaka-40 z kilkunastoma pasażerami - m.in. dziennikarzami - na pokładzie, którzy mieli obsługiwać uroczystości w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku. Jak-40 wylądował kilkadziesiąt minut przed katastrofą tupolewa, a w chwili tego lądowania warunki na lotnisku były już bardzo trudne. Prokuratura bada, czy nie doszło do "sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym".

Z kolei w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie nadal są w toku śledztwa w sprawie: kradzieży kart kredytowych i ograbienia zwłok Andrzeja Przewoźnika, sposobu postępowania z wrakiem, w tym okoliczności jego fragmentacji przez rosyjskie służby oraz połączeń z telefonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego po katastrofie. Dwa pierwsze z tych postępowań są na razie zawieszone.

W końcu grudnia zeszłego roku Główny Wojskowy Zarząd Śledczy Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej poinformował, że do Garnizonowego Sądu Wojskowego w Smoleńsku trafił akt oskarżenia przeciwko czterem żołnierzom, którym zarzucono kradzież pieniędzy z kart bankowych Andrzeja Przewoźnika. Stołeczna prokuratura okręgowa zwróciła się o szczegóły rosyjskiego aktu oskarżenia w tej sprawie.

Z kolei Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi sprawę domniemanego niedopełnienia obowiązków i niewłaściwego nadzoru nad BOR w 2010 roku przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera oraz sprawę zamieszczenia w internecie drastycznych zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej.

Ustalenia komisji Millera i NIK

Latem 2011 roku prace zakończyła badająca przyczyny katastrofy komisja, kierowana przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. Natomiast w marcu Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła swój raport o bezpieczeństwie lotów najważniejszych osób w państwie w latach 2005-2010. Według NIK, Tu-154 nie miał prawa lecieć do Smoleńska w kwietniu 2010 roku. Zdaniem Izby, loty VIP-ów w latach 2005-10 organizowano bez gwarancji bezpieczeństwa, istniało nawet ryzyko zagrożenia życia i zdrowia osób korzystających z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych.

Wojskowa prokuratura włączyła oba dokumenty do akt swojego śledztwa.

(edbie)