Na rozpoczynającym się dziś szczycie Unii Europejskiej w Brukseli mają paść deklaracje unijnych rządów w sprawie przystąpienia - lub nie - do unii bankowej. Oznacza ona wzmocnienie kontroli nad budżetami narodowymi i oddanie Brukseli części suwerenności.

Zobacz również:

Podstawą będą propozycje zawarte w raporcie przygotowanym przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya i przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Barroso.

Jest w nim mowa m.in. o stworzeniu unii bankowej (najlepiej dla 27 państw UE) oraz wzmocnieniu kontroli nad budżetami państw euro, z czym wiązałoby się przekazanie wielu narodowych kompetencji na poziom eurolandu oraz wzmocnienie koordynacji polityk budżetowych, np. w takich dziedzinach jak polityka podatkowa czy przepływ pracowników. Raport mówi też o ograniczonym uwspólnotowieniu długu w średniej perspektywie i nie wyklucza zmiany traktatu UE, by zrealizować niektóre z pomysłów.

Dokument koncentruje się na "wizji przyszłej unii walutowej i gospodarczej", czyli koncepcjach wspólnego rozwoju państw posiadających wspólną walutę. Van Rompuy zastrzega jednak, że proces pogłębiania integracji strefy euro "powinna charakteryzować otwartość i przejrzystość, a także pełna zgodność z wszelkim aspektami rynku wewnętrznego".

Do tej pory minister finansów Jacek Rostowski mówił, że nie będziemy się sprzeciwiać unii bankowej, ale z decyzją poczekamy na szczegóły. W Brukseli oczekuje się, że Polska zajmie bardziej jednoznaczne stanowisko w tej sprawie. Niezbyt jasne jest również stanowisko rządu w sprawie podatku od transakcji finansowych czy proponowanej przez Niemcy unii politycznej. Polski rząd ma coraz większy problem z nadążaniem za integrującą się strefą euro. Trudno jest rozwiązać kwadraturę koła. Z jednej strony zapowiadać, że chce się "być przy stole" a z drugiej - pozostawać poza eurolandem.