Koniec euro jest bliski - ostrzega piątkowy "The Economist" i równocześnie wylicza kroki niezbędne do uratowania strefy euro: redukcja deficytów, spłacenie kredytów i poprawa konkurencyjności poszczególnych krajów. Według tygodnika, europejskie rozwiązanie kryzysu musi znaleźć szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy.
Skoro Paryż i Berlin nie mogą się dogadać, a francuski prezydent Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec Angela Merkel, choć zwykli tworzyć tandem, znacząco występują w tym tygodniu osobno z przemówieniami na temat kryzysu euro, to rozwiązanie musi znaleźć Rada Europejska - pisze "The Economist". Według tygodnika, Rompuy musi wypracować kompromis, który pozwoli uniknąć apokaliptycznej katastrofy, jaką dla wszystkich byłby rozpad strefy euro, bo nikt nie zostanie oszczędzony, jeśli wspólna waluta upadnie.
Pismo zwraca uwagę, że w Europie narasta irytacja wobec niemieckiego uporu i blokowania inicjatyw, które mogłyby podratować unię walutową - jak interwencja Europejskiego Banku Centralnego. Tygodnik podkreśla też, że to, jak pilne jest podjęcie radykalnych kroków, by uchronić Europę przed katastrofą, zabrzmiało wyraźnie w wystąpieniu szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego i w ostrzeżeniach doradcy ekonomicznego prezydenta Francji, Jacques'a Attalego. To Polsce - krajowi, który nie należy do strefy euro - przypadło wyartykułowanie prawdy na użytek większych krajów UE - pisze "The Economist", odnosząc się do słów Sikorskiego, który wezwał Niemcy do podjęcia akcji ratowania eurolandu.
Zdaniem tygodnika, sytuacja nie jest bez wyjścia, ale choć dotkniętym kryzysem krajom da się pomóc, "ich zbawienie musi przyjść poprzez indywidualne działania redukujące deficyty, spłatę długów i poprawienie konkurencyjności".
Z drugiej strony, z braku wspólnych planów ratunkowych, które powinny były ogłosić Francja i Niemcy, to szef Rady Europejskiej będzie musiał pogodzić "teutoński rygor" Niemców z potrzebą "solidarności" krajów południowych. Berlin nadal jednak nie chce słyszeć o euroobligacjach ani o interwencji Europejskiego Banku Centralnego. Według tygodnika, sensownym kompromisem byłoby więc zgodzić się na emisję euroobligacji, w zamian za zwiększenie dyscypliny finansowej. Na krótką metę musi zaś wystarczyć przyznanie wolnej ręki EBC, by interweniował bez ograniczeń. Tylko tak można oszukać widmo apokalipsy - podsumowuje "The Economist".