"Ślepi i głusi w Brukseli", "Klub bogatych w okopie", "Pęknięcie Północ - Południe" - tak prasa we Włoszech komentuje fiasko unijnego szczytu w sprawie budżetu na lata 2014-20. Zdaniem tamtejszych komentatorów, złożona z krótkowzrocznych egoistów Unia chyli się ku upadkowi. Gazety we Francji podkreślają zaś koniec politycznej izolacji Wielkiej Brytanii i osłabienie sojuszu Paryża i Berlina.

Włoska prasa podsumowała fiasko szczytu w Brukseli znacznie ostrzej niż premier Mario Monti, który mówił po przerwanych obradach, że brak porozumienia "niczego nie przesądza" i że jest jeszcze czas na uchwalenie nowej perspektywy finansowej. Podkreślał też, że nie liczy się szybkie tempo decyzji, ale jej treść.

Przytaczając słowa szefa rządu, gazety kładą przede wszystkim nacisk na głębokie podziały, jakie zarysowały się w Unii. "Corriere della Sera" pisze o pęknięciu między Północą a Południem. Podkreśla, że tym razem grająca zazwyczaj osobno Wielka Brytania nie została sama. Większych cięć domagały się także Niemcy, Holandia, Finlandia, Dania i Szwecja, a więc kraje, które do unijnej kasy wpłacają więcej, niż z niej otrzymują.

Komentator największego włoskiego dziennika nie ma on złudzeń: to koniec europejskiej solidarności. Unia bardziej przypomina stowarzyszenie, któremu grozi podział na bloki wierzycieli i dłużników - stwierdza.

Jak podkreśla mediolańska gazeta, tylko silne przywództwo może zmienić kierunek marszu Unii Europejskiej, a oś, nazywana za czasów prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego "Merkozy", nosi teraz nazwę: "Camerkel", bo u boku kanclerz Niemiec Angeli Markel stanął teraz premier Wielkiej Brytanii David Cameron.

"La Repubblica" stwierdza natomiast, że za walką między "jastrzębiami cięć" pod wodzą Camerona a frontem ich przeciwników kryje się coś więcej: bardziej złożone "wyrównanie rachunków", które - zdaniem autora komentarza - może zmienić oblicze Unii. Jak zauważa komentator, tym właśnie należy tłumaczyć niezwykłą ostrożność uczestników obrad, którzy woleli odłożyć definitywne starcie na przyszłość.

Tej konfrontacji między "sześcioma złymi" zwolennikami cięć i pozostałymi krajami nie można jednak przeciągać w nieskończoność. A autor komentarza twierdzi, że tak jak Brytyjczycy, wszyscy muszą zdecydować, czy chcą pozostać "motorem Europy", czy będą próbować ratować się sami.

"La Repubblica" przestrzega też przed groźbą "traumatycznych rozwodów", gdyby następna runda negocjacji także się nie powiodła.

Ślepi i głusi w Brukseli - tak z kolei unijny szczyt podsumowuje "La Stampa". Przywołuje przy tym obraz Pietera Bruegla "Przypowieść o ślepcach", wiszący w galerii w stolicy Belgii. Turyński dziennik ironizuje, że europejscy przywódcy powinni przyjrzeć się arcydziełu, pamiętając o słowach z Ewangelii świętego Mateusza: Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną.

Komentator "La Stampy" przekonuje jednak, że nie należy dramatyzować, bo budżet zostanie uchwalony, a Północ i Południe zawrą porozumienie. Wyraża natomiast ubolewanie, że w Brukseli nie wysłuchano milionów obywateli, patrzących z lękiem w przyszłość. Totalna głuchota Brukseli wywołuje strach, oburza i budzi żal - podsumowuje "La Stampa".

Francuskie media: Przegrała oś Paryż-Berlin, Londyn górą


Francuskie media zaznaczają z kolei, że po szczycie osłabił się sojusz Francji i Niemiec osłabił się. Prasa krytykuje niejasne stanowisko Paryża w negocjacjach i podkreśla, że Wielkiej Brytanii udało się wyjść z politycznej izolacji.

Lewicowy dziennik "Liberation" stwierdza, że po rozmowach w Brukseli "przywódcy europejscy wracają do domu z budżetem, który jest w depresji". Gazeta pisze wręcz o "osamotnieniu Francji" w negocjacjach, krytykując "nieczytelne" - jej zdaniem - stanowisko prezydenta Francois Hollande'a. Jako płatnik netto Francja chce bowiem redukcji unijnego budżetu w porównaniu z propozycją Komisji Europejskiej, ale równocześnie broni wydatków na Wspólną Polityki Rolną i politykę spójności.

Paryż mówi o swoim poparciu dla wzrostu, ale jest gotowy ciąć wydatki na badania naukowe i rozwój, gdyż jest to dla niego jedyny sposób zmniejszenia francuskiej kwoty wpłacanej do budżetu europejskiego - zauważa "Liberation".

Z drugiej strony Hollande nie chce ustąpić w walce o zachowanie budżetu Wspólnej Polityki Rolnej i trzyma się "w sposób anachroniczny" - jak uważa gazeta - francuskiej tradycji, która "zabrania odwracania się plecami od rolników".

Z kolei zdaniem korespondenta "Le Monde" w Brukseli, szczyt pokazał "bardziej niż kiedykolwiek, że w okresie kryzysu rządy pragną bronić swoich interesów narodowych".

Według dziennika, to "David Cameron ponosi istotną odpowiedzialność" za klęskę szczytu. Jednak brytyjski premier nie jest jedynym odpowiedzialnym. On nawet starał się w ostatnich godzinach wyjść z konstruktywnymi inicjatywami - pisze "Le Monde".

Również ta gazeta zarzuca obecnym władzom Francji brak jasnego stanowiska w negocjacjach.

Prawdziwym wyzwaniem jest pogodzenie stanowisk tych, którzy tak jak Cameron chcą wzmocnienia cięć, i tych, którzy tak jak prezydent Hollande nie są skłonni dokonać wyborów, których polityka rygoru zdaje się wymagać - podsumowuje "Le Monde".

Centroprawicowy "Le Figaro" podkreśla z kolei, że "Francji nie udało się na szczycie odizolować Wielkiej Brytanii". Według dziennika, niemiecka kanclerz Angela Merkel przypieczętowała impas szczytu budżetowego, uzależniając wszelkie porozumienie od większych oszczędności budżetowych i przede wszystkim odmawiając izolowania Davida Camerona. "Le Figaro" podkreśla, że Merkel "stale ponaglała swoich partnerów i przywódców europejskich do gestu wobec Davida Camerona", czemu opierał się Paryż.

Oś francusko-niemiecka wychodzi z tego szczytu wymęczona - pisze gazeta.