Parlament grecki przyjął program cięć, bez którego kraj ten nie dostałby kolejnej transzy pomocy Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Do głosowania doszło po gwałtownych protestach Greków, którzy m.in. w Atenach starli się z policją.
Za przyjęciem programu oszczędności głosowało 199 deputowanych, przeciwko 74, przy frekwencji 278 deputowanych. Partia wchodząca w skład koalicji rządowej, socjalistyczny PASOK i wspierająca go Nowa Demokracja dysponują łącznie 236 głosami w 300-osobowym parlamencie.
W zamian za obietnicę zaciskania pasa Grecy dostaną 130 miliardów euro pomocy. Ma to uratować kraj przed grożącym mu w marcu niekontrolowanym bankructwem.
W ramach zaciskania pasa Grecy muszą zmniejszyć zatrudnienie w sektorze publicznym o 15 tys. miejsc, zliberalizować przepisy prawa pracy, zmniejszyć płacę minimalną o 20 proc. (z 751 euro do 600 euro miesięcznie) oraz przeprowadzić cięcia świadczeń emerytalnych. Według agencji Reuters, PASOK i Nowa Demokracja usunęły ze swoich klubów parlamentarnych polityków, którzy nie udzielili poparcia programowi oszczędnościowemu. Grecja otrzymała już w maju 2010 roku pomoc UE i MFW w wysokości 110 mld euro. Niewiele jednak to pomogło krajowi pogrążonemu w kryzysie.
W niedzielę przed siedzibą parlamentu na placu Syntagma w śródmieściu Aten demonstrowało ponad 100 tys. ludzi. Ranni są po stronie zarówno funkcjonariuszy jak i manifestujących. Policja aresztowała ponad 70 osób. Ludzie podpalali budynki i okradali sklepy. O spokój apelował m.in. premier Lukas Papademos. Jak podkreślił: "wandalizm, przemoc i destrukcja nie mają miejsca w demokracji i nie będą tolerowane".
Zamieszki w Atenach trwały przez całą noc z niedzieli na poniedziałek. Stolica Grecji została zdewastowana przez grupy zamaskowanych i agresywnych demonstrantów. Ulice: Panepistimiu i Stadiu, oraz główny plac Aten Syntagma wyglądają jak po bitwie - informuje agencja dpa.