El Nino, największa od 120 lat susza i ekstremalna temperatura dochodząca w październiku i listopadzie do ponad 40 st. C, najwyższa od 20 lat, niszczą od wielu tygodni wszystkie formy życia w wodach i na lądzie Amazonii.
Temperatura w całym dorzeczu Amazonki na terenie Brazylii, Boliwii, Ekwadoru i Kolumbii, którego łączna powierzchnia wynosi 7 milionów kilometrów kwadratowych, jest obecnie wyższa niż podczas fali upałów sprzed 20 lat, a meteorolodzy określają ją jako "najwyższą w historii notowań".
Niski poziom wód w rzekach całego regionu uniemożliwia transport zbóż, a w amazońskich rzekach zamiera życie, masowo wymierają delfiny.
Poziom wody w wielkiej amazońskiej rzece Negro opadł tak bardzo, że trzeba było wyłączyć jedną z największych południowoamerykańskich elektrowni wodnych - San Antonio. W głównym ośrodku przemysłowym brazylijskiej Amazonii, portowym mieście Manaos, przerwy w dostawach prądu powodują przestoje w produkcji miejscowych fabryk.
Szef brazylijskiej Ministerstwa Integracji Narodowej Waldez Goes poinformował, że z powodu tych trudności "ucierpiało w brazylijskich zakładach produkcyjnych pół miliona pracowników, a stu tysiącom trzeba było udzielić pomocy materialnej".
Brazylia pożegnała tamtejszą zimę z temperaturą dochodzącą w niektórych północnych i północnowschodnich regionach do 45 stopni Celsjusza. Stan Rio Grande do Sul na drugim krańcu Brazylii nawiedziły nawałnice i ulewy, które spowodowały śmierć 46 osób, a wielu mieszkańców uznano za zaginionych.
Ponadto 330 tys. Brazylijczyków w stu miastach i gminach ucierpiało na skutek cyklonu, który spowodował straty oceniane na 270 milionów dolarów.
Prezydent kraju Luiz Inacio Lula da Silva mówi w swych przemówieniach o "klęskach klimatycznych, które z niezwykłą zaciekłością zaatakowały Brazylijczyków".