Największe ognisko zakażenia koronawirusem w polskim sporcie pojawiło się w gdańskim Treflu. Zakażenie SARS-CoV-2 potwierdzono u 11 siatkarzy tej drużyny i trzech członków sztabu szkoleniowego. Zachorowanie potwierdzono również u partnerek gdańskich siatkarzy. Nie ma co ukrywać, że sytuacja nas zaskoczyła - przyznała Justyna Gdowska, rzecznik prasowy klubu, w rozmowie z Onet Sport.
"Obawiamy się, że takich sytuacji w sporcie naszym kraju może być więcej. Kiedy wirus dostał się do drużyny, to zaczął rozprzestrzeniać w tempie ekspresowym. Ma bowiem bardzo łatwe warunki do transmisji. Już w marcu wraz z innymi ligami były przygotowywane procedury na wypadek, gdyby do zakażenia doszło w trakcie sezonu. Nas taka sytuacja dotknęła już w czasie przygotowań. Jesteśmy zatem pionierami, jeżeli chodzi o zarządzanie kryzysem na żywym organizmie" - powiedziała Onetowi pani rzecznik.
Pierwszy przypadek SARS-CoV-2 w Treflu wykryto w zaszły piątek, a drugi w niedzielę. Ze względu na dobro osobiste zawodników klub nie podał ich nazwisk. W poniedziałek okazało się, że zakażone zostały również partnerki siatkarzy.
W zespole przebadano w sumie 21 osób - 15 siatkarzy i sześciu członków sztabu. Zainfekowanych zostało 14 osób - 11 zawodników oraz trzech członków sztabu.
"Wszyscy zawodnicy, którzy mają pozytywne wyniki testu na koronawirusa czują się dobrze. I to jest bardzo dobra informacja. Mamy zatem nadzieję, że młode organizmy będą bez żadnych komplikacji przechodzić zakażenie do końca" - mówiła w rozmowie z Onetem Gdowska.
Zainfekowane osoby przebywają w izolacji domowej i po odbyciu dwutygodniowej kwarantanny ponownie przejdą testy.
"Pierwszy z zakażonych zawodników będzie miał powtarzany test w najbliższą niedzielę (2 sierpnia). Kolejni w dziesiątej dobie od testu, czyli w większości 5-6 sierpnia" - wtrąciła rzecznik Trefla Gdańsk.