"Chcę wyrazić oburzenie sposobem komunikowania się członków komisji i określania samolotu, który leciał do Smoleńska. To były tak niegodne słowa, tak niegodne określenia, że w obliczu obecności na tej sali osób najbliższych tych, którzy zginęli, nie będę ich przytaczał" - powiedział wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz w piątek Sejmie, referując raport opublikowany przez Zespół ds. oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej. "Konserwa. Tak pan wraz ze swoimi współpracownikami określał statek powietrzny, który rozbił się pod Smoleńskiem" - powiedział sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Cezary Tomczyk zwracając się do Antoniego Macierewicza.
Po objęciu rządów jedną z pierwszych decyzji, jaką podjęliśmy 15 grudnia, była likwidacja podkomisji, którą przez najdłuższy czas kierował pan poseł Antoni Macierewicz. To była decyzja oczekiwana przez Polaków i osoby najbardziej doświadczone (tragedią w Smoleńsku - przyp. red.) - powiedział Kosiniak-Kamysz.
Wicepremier podkreślił, że jego zespół nie zajmował się badaniem przyczyn katastrofy, ale oceną działania podkomisji smoleńskiej w czterech obszarach: legalności, celowości, rzetelności i gospodarności. W tych czterech obszarach zespół negatywnie ocenił działalność komisji (...). Podkomisja nigdy nie przeprowadziła oględzin miejsca katastrofy - powiedział szef MON.
Dlatego raport pana Jerzego Millera jest nadal oficjalnym i obowiązującym dokumentem - podkreślił.
Koszty związane z zabezpieczeniem funkcjonowania podkomisji smoleńskiej wyniosły ponad 34,5 mln zł. Do tej kwoty należy doliczyć bezpowrotne zniszczenie użytego do eksperymentów drugiego samolotu, Tu-154 o numerze bocznym 102. Jego wartość wyceniono na 47 mln. W sumie daje to ponad 81 mln zł, które Skarb Państwa poniósł na rzecz działania podkomisji pana Macierewicza - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.
Wicepremier powiedział także, że "przez sześć lat pracy podkomisja smoleńska nie była w stanie sformułować wniosków i rekomendacji, by do takich katastrof nie dochodziło".
Możecie się na to oburzać, ale oczekiwałbym jednak od środowiska politycznego, które dostało tak dużo głosów, aby się z tego rozliczyło - powiedział do polityków Prawa i Sprawiedliwości, w tym do Antoniego Macierewicza obecnego na sali sejmowej.
Pan bezpowrotnie zagubił dowody, które komisja Millera i polscy prokuratorzy pozyskali w Smoleńsku. Część z nich pozwolił pan zniszczyć, a część zgubić (...). Zniszczyliście wiele życiorysów - powiedział Cezary Tomczyk, który zabrał głos po Władysławie Kosiniaku-Kamyszu.
Rekordzista, członek podkomisji, zarobił prawie milion złotych. 900 tysięcy. A efekty państwo doskonale znacie - dodał.
Poseł Macierewicz mówił tutaj, z tej mównicy, że nie zgubiono żadnych dowodów (...). Prokuratura udostępniła podkomisji części samolotu Tu-154, numer boczny: 101. Zdeponowano je w zamkniętych kopertach opatrzonych pieczęcią prokuratury w willi na Klonowej, tam, gdzie była siedziba podkomisji. Przyjęto to bez żadnego protokołu. 5 elementów samolotu trafiło do Wojskowej Akademii Technicznej i w wyniku badań, "badań", te elementy zostały bezpowrotnie zniszczone; a 19 innych zagubiono (...). Pan mówił, że to jest nieprawda. Że żadne dowody nie zaginęły. Tak się akurat składa, że ja mam pana pismo (...), że nie dysponuje pan żadnym z tych przedmiotów. Ja panu pokażę - powiedział sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej.
Kolejno Cezary Tomczyk zszedł z mównicy sejmowej, podszedł do Antoniego Macierewicza i pokazał mu pismo, na którym widnieje jego podpis - jako szefa podkomisji smoleńskiej.
Te dowody (elementy) pozyskali polscy prokuratorzy w Smoleńsku, a pan część z nich zniszczył, pozwolił zniszczyć, a część zgubił. To jest Hańba - dodał Tomczyk.
Używaliście aparatu państwa - to jest w ogóle rzeczywiście coś, co się chyba nie pojawiło - żeby kraść dowody prokuraturze. Takiego przypadku na świecie jeszcze nie było, żeby ktoś próbował zarekwirować przy użyciu państwa - Żandarmerii Wojskowej - dowody prokuraturze, ale pan tutaj stanął na wysokości zadania - powiedział Cezary Tomczyk, zwracając się do Antoniego Macierewicza.
Wiceszef MON poinformował też, że 18 i 19 lipca 2016 roku - w asyście Żandarmerii Wojskowej - ówczesny przewodniczący podkomisji smoleńskiej Wacław Berczyński "bez zgody Prokuratury Krajowej zarekwirował dowody z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych - części Tupolewa, który roztrzaskał się pod Smoleńskim".
Po wicepremierze Władysławie Kosiniaku-Kamyszu oraz wiceszefie MON Cezarym Tomczyku, głos zabrał minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Nie spodziewałem się, że po kilkunastu latach będziemy wszyscy w takiej sytuacji, że sprawa katastrofy smoleńskiej nie jest wyjaśniona i stała się źródłem tak wielkich podziałów społecznych - powiedział Adam Bodnar.
Przypomniał, że powołał w piątek zespół śledczy do zbadania zaistniałych w latach 2016-2023 nieprawidłowości w funkcjonowaniu tzw. podkomisji smoleńskiej, którą kierował Antoni Macierewicz.
Patrzę teraz w oczy Barbary Nowackiej, która dla mnie jest osobą reprezentującą wszystkie rodziny ofiar. To jest moja osobista odpowiedzialność, Barbaro, w stosunku do ciebie - powiedział Bodnar.
Powtarzam jeszcze raz. To, co powiedział minister Kosiniak-Kamysz, minister Tomczyk - w sensie merytorycznym - jest nieprawdopodobne. Nie ma takiej sytuacji poza tym, jak Rosjanie zachowywali się w sprawie zbrodni katyńskiej (…). Zastanówcie się nad tym, czy taka skala kłamstw jest dopuszczalna - powiedział Antoni Macierewicz, który po Adamie Bodnarze wyszedł na mównicę.
Premier RP w roku 2022 jednoznacznie stwierdził, że raport, który został przez nas wykonany jest jedynym prawidłowym i zgodnym z prawdą dokumentem. Ale nie tylko on. Sejm, tutaj, w grudniu 2022 roku też jednoznacznie stwierdził, że to Putin zamordował prezydenta. Nie chcecie tego słuchać, ale może pan minister sprawiedliwości wysłucha decyzji sądu warszawskiego z roku 2022, który jednoznacznie stwierdził, że trzeba aresztować trzech funkcjonariuszy rosyjskich, którzy doprowadzili do tego, że śmierć poniósł pan prezydent i cała elita lecąca do Smoleńska - powiedział Macierewicz.
Przez cały czas przekazujecie fikcję - dodał.
Trzykrotnie wystąpiliśmy do strony rosyjskiej, żeby komisja mogła tam pojechać. Nie dostaliśmy zgody, ale oczywiście państwo ukrywacie prawdę - kontynuował.
Pan Kosiniak-Kamysz mówi, że podkomisja nic nie udowodniła. Podkomisja udowodniła, że mieliśmy do czynienia z wysadzeniem tego samolotu - powiedział.
Były szef MON pokazał w tym momencie grafikę z częściami samolotu. Według niego ukazuje ona "loki powybuchowe, ślady mówiące o eksplozji".