Zgodnie z zapowiedziami, pierwsza partia szczepionek na koronawirusa dotarła dziś rano do magazynu Agencji Rezerw Materiałowych w Wąwale pod Tomaszowem Mazowieckim. Stamtąd preparat rozesłano do hurtowni. Potem trafi do szpitali, które już jutro rozpoczną szczepienia.
W sobotę nad ranem, ok. godz. 6.45, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, szczepionki trafiły do celu - poinformował PAP prezes Agencji Rezerw Materiałowych Michał Kuczmierowski.
Pierwsza dostawa szczepionek - 10 tys. sztuk - wyruszyła do Polski w nocy z 24 na 25 grudnia z belgijskiego magazynu firmy Pfizer w Puurs. Szczepionki przekroczyły polską granicę w piątek po godz. 22 na przejściu granicznym w Świecku. Przewożone były busem w dwóch specjalnych kartonach z suchym lodem w temperaturze około -75 st. Celsjusza.
Co działo się ze szczepionkami po przewiezieniu ich do magazynu Agencji Rezerw Materiałowych? W naszej składnicy w Wąwale one są rozpakowywane, rejestrowane w systemie i adresowane na poszczególne hurtownie farmaceutyczne, które dalej poprowadzą dystrybucję - tłumaczył w rozmowie z reporterem RMF FM Tomaszem Skorym szef ARM Michał Kuczmierowski. Do tych szczepionek dodawane są materiały informacyjne, które zostaną wręczone osobom szczepionym, również specjalne pakiety dodatkowego wyposażenia - strzykawek, igieł... To wszystko z hurtowni farmaceutycznych wyruszy jutro wczesnym świtem, żeby dotarło jak najsprawniej do wyznaczonych szpitali - dodał.
Pojemniki ze szczepionkami podróżują do hurtowni, a potem szpitali wyposażone w tzw. data loggery - urządzenia rejestrujące parametry temperatury i kolejne etapy postępowania, jak czarna skrzynka.
Tam są rejestrowane wszystkie ewentualne odchylenia. To urządzenie monitoruje i informuje nas o ewentualnych problemach - tłumaczył Kuczmierowski. Wszystkie nasze działania idą zgodnie z zaplanowanym scenariuszem. Wszystko jest pod kontrolą - zapewnił szef ARM.
Wymogi producenta są bardzo precyzyjne. One określają nie tylko czas potrzebny na przepakowanie, ale również ilość suchego lodu czy wielkość pudełek, w których muszą być przechowywane szczepionki. Wszystkie lodówki ultrazimne, chłodnie, w których przechowujemy szczepionki, musiały być certyfikowane, odebrane przez uprawnione służby, które potwierdziły, że wszystko jest zgodne ze sztuką - podkreślił Kuczmierowski w rozmowie z RMF FM.
Szczepionki, które już są w Polsce, trafią do 72 szpitali. Kolejna partia zostanie dostarczona do ponad 500 szpitali, gdzie szczepiony będzie personel medyczny. Kolejne 300 tys. dawek Pfizer ma dostarczyć w kolejnym tygodniu. Jak zapowiadał premier Mateusz Morawiecki, do końca stycznia do Polski powinno trafić 1,5 mln dawek.
Program szczepień zakłada, że w pierwszej kolejności zaszczepieni będą m.in. pracownicy sektora ochrony zdrowia (np. lekarze, pielęgniarki i farmaceuci), pracownicy DPS-ów i MOPS-ów oraz personel pomocniczy i administracyjny w placówkach medycznych, w tym w stacjach sanitarno-epidemiologicznych. Następnie seniorzy, służby mundurowe i nauczyciele.
W województwie dolnośląskim kadra medyczna będzie się szczepić w pięciu szpitalach: jeleniogórskim, wałbrzyskim, legnickim, a także dwóch wrocławskich - to Uniwersytecki Szpital Kliniczny i Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. J. Gromkowskiego. W tym ostatnim ma zostać zaszczepionych około 20 osób, w tym m.in. prof. Krzysztof Simon, ordynator oddziału chorób zakaźnych
Na Opolszczyźnie pierwsze szczepienia zaplanowano w przychodni przyszpitalnej w Kędzierzynie Koźlu.
900 sztuk szczepionek trafi do największej placówki służby zdrowia w Małopolsce - Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Tę pierwszą dawkę w fazie rozmrożonej musimy zużyć w ciągu 120 godzin od rozmrożenia. Dysponujemy dwoma lodami chłodniczymi do -80 stopni, możemy też taką wersję szczepionki przyjąć - mówi RMF FM pełnomocniczka ds. szczepień szpitala Mariola Marchewka. W Krakowie szczepionki trafią również do szpitali im. Żeromskiego oraz Rydygiera.
W niedzielę ruszyć mają szczepienia osób z grupy "zero", czyli pracowników służby zdrowia. To będzie ważny krok w kierunku wyjścia z pandemii - mówi w rozmowie z RMF FM doktor Michał Sutkowski, rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych. Będzie to nadzieja dla nas wszystkich. Nikt by się nie spodziewał, że tak szybko będziemy mogli się szczepić. Największą szansę widzę w masowych, naprawdę powszechnych szczepieniach. Jeżeli nie przegapimy tego okresu, chociaż nie wierzę w to, żebyśmy się w 60 czy 70 proc. zaszczepili... Ten, kto jest świadomy, niech to zrobi. Jemu pomoże, jego bliskim pomoże - podkreśla.
Dr Sutkowski podkreśla, że jest spokojny o bezpieczne działanie szczepionki. Ma jednak obawy, że duża część Polaków nie zechce z niej skorzystać. Trzeba na jednej szali postawić koronawirusa, który jest chorobą śmiertelną w ponad 2 procentach. Po drugiej stronie należy postawić ból w miejscu wstrzyknięcia - tłumaczy. Sugeruje, żeby jak najszybciej zorganizować dużą kampanię edukacyjną, która zachęci Polaków do szczepień przeciwko koronawirusowi. Apeluje też do medyków, by dawali dobry przykład.
Wirusolog prof. Włodzimierz Gut powiedział w rozmowie z PAP, że pierwsze szczepienia to kropla w morzu potrzeb.
Te liczby nie wpłyną jeszcze na ogólną sytuację epidemiczną, ale zabezpieczą indywidualnie tych najbardziej narażonych, czyli walczących z epidemią. Do tego, gdy zaszczepimy personel np. DPS-ów, to zmniejszy się ryzyko dla pensjonariuszy, którzy najczęściej są osobami starszymi, często z wielochorobowością - podkreślił ekspert. W jego ocenie trzeba liczyć na jak najszybsze dopuszczenie do użytku kolejnych szczepionek innych firm, gdyż szczepienie w tempie 1 mln osób miesięcznie spowoduje rozciągnięcie procesu na wiele miesięcy. Musi się bowiem zaszczepić 30 mln osób albo tyle przejść zakażenie - dodał wirusolog.
Zdaniem prof. Guta Polacy zaczną się mocniej przekonywać do szczepień, gdy zobaczą efekt w swoich grupach znajomych.
Dojdzie do tego, że po jakimś spotkaniu ci zaszczepieni nie zachorują, a ci, którzy się nie zaszczepili, złapią wirusa. Wówczas czym prędzej polecą oni swoim bliskim szczepienie, pogonią ich do przychodni. Tak to działa - stwierdził prof. Gut.
Zdaniem wirusologa, gdybyśmy szczepili w zgodzie z założeniami narodowej strategii 4 mln osób miesięcznie, o ile tyle szczepionek w danym miesiącu dotrze do Polski i będzie tylu chętnych, to ok. czerwca zobaczymy znaczące zmiany w przebiegu epidemii.