Łóżka dla pacjentów zakażonych SARS-CoV-2 nie były optymalnie wykorzystywane, leczenie osób z innymi schorzeniami zostało znacznie ograniczone, a personel medyczny nie był regularnie testowany. To najważniejsze wnioski z kontroli szpitali, którą przeprowadziła Najwyższa Izba Kontroli. NIK zbadała 23 szpitale i uznała, że nie były przygotowane do działania w warunkach epidemii Covid-19.
Kontrola NIK objęła 23 szpitale. Kontrolerzy wskazali, że nie testowano ok. 20 proc. pacjentów przyjmowanych do szpitali w trybie planowym. Pojawiały się więc zakażenia, co utrudniało pracę oddziałów. Placówki nie wykorzystywały też optymalnie wszystkich dostępnych łóżek przeznaczonych dla pacjentów z Covid-19, chociaż ograniczyły miejsca dla innych pacjentów.
Choć wszystkie szpitale wdrożyły procedury, które miały zapobiegać rozprzestrzenianiu się SARS-CoV-2, to w większości z nich nie można było w pełni rozdzielić dróg przemieszczania się pacjentów zarażonych, osób z podejrzeniem Covid-19 i pozostałych chorych.
NIK podkreśla, że już w 2018 roku kontrolerzy wykazali w niektórych placówkach nie ma izolatek, brakuje też personelu medycznego, przez co nie można tam w pełni zapobiegać zakażeniom. Zdaniem Izby, gdyby wyciągnięto wnioski z tamtej kontroli, to szpitale byłyby lepiej przygotowane do epidemii SARS-CoV-2, a skala narastania długu zdrowotnego byłaby ograniczona.
W kontrolowanych w II kwartale 2020 roku szpitalach brakowało środków ochrony indywidualnej dla personelu medycznego.
Spadła wartość udzielanych świadczeń - o 20 procent w porównaniu do 2019 roku. Natomiast wzrosła liczba zgonów - o 85 tysięcy. NIK podkreśla, że nawet w okresach, w których notowano niski poziom zakażeń SARS-CoV-2, w kontrolowanych szpitalach nie osiągnięto średnich wartości świadczeń z analogicznych miesięcy poprzednich lat.
Dla przykładu NIK wskazuje na Samodzielny Publiczny Wojewódzki Szpital Chirurgii Urazowej w Piekarach Śląskich. Tam 30 czerwca 2021 r. na zabieg endoprotezoplastyki pierwotnej stawu biodrowego czekało 2 856 osób więcej niż 31 grudnia 2019 r.
Zasady przyznawania dodatków covidowych nie były jednolite: w większości placówek nie zależały ani od czasu przepracowanego z takimi pacjentami, ani od liczby udzielonych świadczeń. Dodatek wypłacano również tym, którzy mieli pojedyncze dyżury albo incydentalny kontakt z zakażonymi SARS-CoV-2 . W sumie na ten cel szpitale wydały około 240 mln zł.
Izba podkreśla jednak, że w wielu przypadkach zasady wypłat dodatków wynikały z różnej interpretacji zapisów umów zawartych przez szpitale z oddziałami wojewódzkimi NFZ. Dokumenty nie precyzowały np. ile godzin personel ma spędzić z pacjentami z rozpoznaniem lub zakażeniem SARS-CoV-2.