"To pomysł nie do zrealizowania" - tak plan resortu zdrowia dot. zadań szpitali koordynacyjnych ocenia w rozmowie z RMF FM prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja. Ministerstwo chce, by wkrótce 16 placówek koordynowało leczenie pacjentów z koronawirusem w poszczególnych województwach.
W czasie wtorkowej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski - pytany o to, jak będą się zwiększały możliwości dot. liczby łóżek dla pacjentów z Covid-19 - poinformował: "Pracujemy nad redefinicją modelu, a szczególnie roli w tym zakresie szpitali trzeciego poziomu, które do tej pory nazywały się specjalistycznymi".
"Zbliżając się coraz bardziej do dużego obłożenia, które jest testowaniem naszej granic wydolności, będziemy chcieli, żeby te szpitale były dedykowane walce z Covid-19 - trochę na kształt wcześniejszych szpitali jednoimiennych" - mówił.
Jak poinformował, szpitale specjalistyczne będą nazywane koordynacyjnymi, "ponieważ będą brały na siebie ciężar koordynacji ruchu pacjentów w regionie - zarówno z poziomu zarządzania ruchem karetek, ale także informowania lekarzy POZ, gdzie kierować pacjenta w kiepskim stanie z dodatnim wynikiem (testu na koronawirusa)".
Szef resortu zdrowia przekazał również, że przy szpitalach koordynacyjnych będą znajdować się specjalne call center dla medyków: tam lekarze mają otrzymywać informacje, gdzie pacjent powinien być kierowany.
Zdaniem szefa Naczelnej Rady Lekarskiej, pomysł jest nie do zrealizowania, a plan nie będzie skuteczny.
Jak przekonuje prof. Andrzej Matyja w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Dobrołowiczem, wygląda to jak zrzucanie odpowiedzialności z urzędów wojewódzkich, które powinny koordynować ruch chorych, a ich pracownicy mają teraz największą wiedzę o tym, co dzieje się w konkretnym regionie.
"Nie może to być szpital, który nie ma mocy sprawczej takiej, jaką ma wojewoda. I w ostateczności to szpital koordynujący będzie zmuszony do przyjęcia tych pacjentów" - podkreśla szef Naczelnej Rady Lekarskiej.
To - jak ostrzega - nie ułatwi działania, a w najgorszej sytuacji - tylko zwiększy liczbę pacjentów i przez to utrudni dostęp do wolnych łóżek w szpitalach jednoimiennych.