"Mimo młodego społeczeństwa i dość niskiej liczby wykrytych zakażeń koronawirus może zebrać w Afryce krwawe żniwo" - ostrzega autor książki o eboli Reid Wilson. Kraje kontynentu mogą być osamotnione w swojej walce, gdyż reszta świata skupiona jest na ograniczaniu pandemii u siebie.
Wilson, korespondent portalu The Hill, ostrzega w artykule, że Afrykę może czekać "katastrofa na bezprecedensową skalę".
Dotychczas na Czarnym Lądzie odnotowano zaledwie 6,5 tys. zakażeń. To mniej niż liczba wykrytych przypadków koronawirusa w Portugalii. W rzeczywistości liczba infekcji jest prawdopodobnie znacznie wyższa, gdyż nie przeprowadza się wystarczającej liczby testów, a większość mieszkańców nie ma dostępu do służby zdrowia. Wiele osób leczy się samodzielne lub wspomaga się ziołami, więc nie mamy pełnego obrazu sytuacji - tłumaczy były minister robót publicznych Liberii Gyude Moore, cytowany w artykule.
Kraje afrykańskie mają bardzo młode społeczeństwa, co jest pozytywnym czynnikiem w przypadku koronawirusa, który zagraża głównie osobom starszym - pisze Wilson. Dodatkowo cechują się one mniejszą mobilnością niż w Azji i Europie, przez co wirus może nie dotrzeć do najbardziej odizolowanych miejsc.
Po wybuchu epidemii w Chinach państwa w Afryce relatywnie szybko zawiesiły ruch lotniczy z krajami azjatyckimi; ogniska choroby prawdopodobnie rozpoczęły się od podróżnych z Europy.
Istnieją również teorie, że wyższe temperatury i większa wilgotność powietrza hamują proces reprodukcji wirusa, przez co tempo wzrostu zakażeń ma być mniejsze na niższych szerokościach geograficznych.
Nie zmienia to jednak faktu, że epidemia jest dla Afryki śmiertelnym zagrożeniem. To młody kontynent, ale niestety niezbyt zdrowy - ostrzega Moore.
Nawet 53 proc. mieszkańców Afryki jest trwale niedożywionych - odnotowuje Wilson. Do tego dochodzi ograniczony dostęp do wody, która często jest zanieczyszczona. To zmniejsza odporność organizmu i zwiększa ryzyko śmierci w przypadku zachorowania na Covid-19.
Mniej rozwinięty niż w Europie jest też system opieki zdrowotnej, przez co przeciążenie grozi mu na znacznie wcześniejszym etapie epidemii niż w przypadku innych kontynentów. Jak podają media, w liczącej ponad 5 mln mieszkańców Republice Środkowoafrykańskiej szpitale dysponują łącznie jedynie trzema respiratorami.
Zdaniem Wilsona społeczeństwa afrykańskie wykazują również mniejsze posłuszeństwo w kwestii nakazu pozostania w domu. Dla wielu rodzin ograniczenia nałożone na gospodarkę oznaczają brak żywności, na którą często zarabiają z dnia na dzień.
Do pierwszych zamieszek doszło już w Kenii, Zimbabwe, Ugandzie i Senegalu - wymienia Wilson. Oprócz kryzysu zdrowotnego Afryce grozi więc również głód, a nawet konflikty. Co gorsza, Afryka nie może liczyć na pomoc krajów rozwiniętych, często dawnych kolonizatorów, które same starają się powstrzymać rozwój epidemii w swoich granicach - podkreśla autor artykułu.