Rząd chce być przygotowany do ewentualnego cięcia etatów i obniżek pensji w ministerstwach, urzędach wojewódzkich i innych instytucjach. Wystarczy, że – gdy zajdzie taka potrzeba – wyda stosowne rozporządzenie - pisze środowy "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak podaje "DGP", takie rozwiązanie znalazło się w rządowym projekcie ustawy o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2.
"Premier chce mieć możliwość zwalniania, jeśli okaże się, że deficyt budżetowy będzie wyższy od planowanego lub dług publiczny zacznie gwałtownie rosnąć. Gwarancji zatrudnienia nie mają nawet absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej" - czytamy.
Dziennik podaje, że z uzasadnienia do projektu możemy się dowiedzieć, że zasada sprawiedliwości społecznej wymaga, aby całe społeczeństwo, w tym także rządowi urzędnicy "uczestniczyli w kosztach kryzysu".
"Jaki procent spośród 120 tys. zatrudnionych w korpusie służby cywilnej może stracić pracę? Tego rząd nie chce ujawniać. Zapewnia jednak, że będzie musiał wskazać konkretne urzędy, a także określić, o ile etatów powinno zostać zredukowane zatrudnienie i przez jaki okres musi być utrzymany ten pomniejszony limit" - czytamy.
Jak podaje "DGP", urzędnicy mają być zwalniani przez rozwiązanie z nimi umów o pracę. W pierwszej kolejności będzie dotyczyć to tych, którzy mogą już odejść np. na emeryturę. Umowy terminowe nie będą przedłużane. Szanse na przetrwanie mają mieć m.in. osoby samotnie wychowujące dzieci, niepełnosprawne, a także ci, których kwalifikacje są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania urzędu.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Eksmisja sprawców przemocy domowej wśród zmian w "tarczy antykryzysowej" przyjętych przez komisję