Firmy uruchamiane wbrew zakazom mogą mieć kłopoty z podatkami - pisze we wtorek "Rzeczpospolita".
"Kto otworzy siłownię, hotel czy restaurację, może nie tylko zapłacić mandat, ale też narazić się na spór z fiskusem" - czytamy w gazecie. Dziennik przypomina, że dla celów rozliczeń kosztem prowadzonej działalności mogą być tylko racjonalne i gospodarczo uzasadnione wydatki.
Według dziennika problemy zaczną się, gdy urzędnicy uznają, że wydatki przedsiębiorcy, który łamie przepisy, racjonalne nie są, choćby ze względu na wprowadzone ograniczenia. Na dodatek prawo zakazuje uznawania za koszty wydatków związanych z popełnieniem przestępstwa (np. pensji pracowników firmy otwartej wbrew zakazowi). Z drugiej strony państwo nie powinno zarabiać na przestępstwie. A skoro świadczy się usługi, np. restauracyjne, popełnia się przestępstwo - podano.
"Należy stosować równocześnie obie zasady: zero podatku i zero kosztów" - twierdzi, cytowany przez gazetę, prof. dr hab. Leonard Etel z Uniwersytetu w Białymstoku. Jak pisze gazeta, praktycy nie mają jednak wątpliwości: fiskus i tak przyjdzie po swoje, a walka z nim będzie trudna. "Trzeba będzie bowiem udowodnić własne... przestępstwo" - czytamy w "Rz".
ZOBACZ RÓWNIEŻ: "DGP": Zwolnienie dyscyplinarne za covidowe kłamstwa