Najbliższy doradca brytyjskiego premiera Borisa Johnsona, Dominic Cummings, w czasie gdy miał objawy koronawirusa przejechał ponad 400 km od swojego londyńskiego domu, czym złamał rządowy zakaz podróży - ujawniły w piątek wieczorem gazety "The Guardian" i "Daily Mirror".
Jak podały obie gazety, kilka dni po wprowadzeniu przez Johnsona ostrych restrykcji w celu zatrzymania epidemii, Cummings pojechał do domu swoich rodziców w Durham w północno-wschodniej Anglii.
23 marca Johnson wprowadził ścisłą blokadę kraju, apelując do Brytyjczyków o pozostanie w domach. Zakazane zostały wszystkie podróże z wyjątkiem absolutnie niezbędnych. 27 marca Johnson poinformował, że uzyskał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. W weekend 28-29 marca, również Cummings zaobserwował u siebie pierwsze objawy. Urząd premiera informował, że Cummings izoluje się w domu. Do pracy wrócił 14 kwietnia.
Tymczasem - jak podały "The Guardian" i "Daily Mirror" - 31 marca policja w Durham otrzymała informację, że Cummings przebywa pod jednym z adresów w tym mieście. Funkcjonariusze skontaktowali się z właścicielami posesji, którzy potwierdzili, że dana osoba była obecna i sama izolowała się w części domu - powiedział cytowany przez obie gazety rzecznik policji w Durham. Funkcjonariusze przedstawili tej rodzinie wytyczne dotyczące samoizolacji i powtórzyli zalecenia odnośnie do zaniechania podróży - dodał.
Według cytowanego przez BBC źródła bliskiego Cummingsowi, podróżował on do Durham w czasie blokady, ale nie naruszył zasad, ponieważ potrzebował pomocy rodziców w opiece nad dzieckiem, gdy sam chory. Cummings i jego żona mają czteroletniego syna.
Sprawa stawia jednak brytyjskiego premiera w bardzo kłopotliwej sytuacji. Na początku kwietnia do dymisji podała się naczelna lekarz Szkocji Catherine Calderwood, gdy prasa ujawniła, że wbrew własnym zaleceniom dwukrotnie pojechała na weekend do drugiego domu na wsi. Na początku maja z funkcji doradcy rządowego zrezygnował epidemiolog Neil Ferguson, który został przyłapany na tym, że w domu odwiedzała go przyjaciółka.
Opozycyjna Partia Pracy oświadczyła, że Downing Street musi wyjaśnić tę sytuację. Brytyjczycy nie spodziewali się, że jedne zasady będą dla nich, a inne dla Dominica Cummingsa - powiedziała rzeczniczka partii.
Rzecznik prasowy urzędu premiera powiedział, że nie będzie komentował tego wydarzenia. Na razie do sprawy nie odniósł się także sam Cummings.