Rząd Włoch zamyka szkoły i stadiony. "Kraj za zamkniętymi drzwiami" - tak prasa włoska podsumowuje decyzje władz w Rzymie w związku z szerzeniem się koronawirusa. Zamknięcie wszystkich szkół i uniwersytetów do 15 marca jest bezprecedensowe. Także do połowy marca potrwa izolacja 50 tysięcy mieszkańców czerwonych stref uznanych za ogniska koronawirusa we Włoszech. Najnowszy bilans wirusa w tym kraju to 107 zmarłych, ponad 3 tys. zakażonych i 276 osób wyleczonych.
"La Repubblica" przypomina, że w powojennej historii "nigdy nie zdarzyło się, by na całym terytorium kraju zamknięto szkoły i uniwersytety".
Wielkiemu kryzysowi epidemiologicznemu towarzyszy kryzys gospodarczy. "Włochy zatrzymały się, ruch na lotniskach zmniejszył się nawet o 65 proc., wiele wagonów pociągów dużych prędkości jest praktycznie pustych" - wymienia gazeta.
Giuseppe Sala, burmistrz Mediolanu, stolicy najbardziej dotkniętej koronawirusem Lombardii, uważa, że metropolia potrzebuje dwóch miesięcy, aby się "podnieść".
Rzymskie "Il Messaggero" zwraca uwagę na możliwe skutki decyzji o zamknięciu szkół - pod znakiem zapytania stoi termin i forma czerwcowych matur.
Od prawie dwóch tygodni jedenaście miejscowości w rejonie między Lodi i Padwą w Lombardii i Wenecji Euganejskiej jest odciętych od świata. Dróg dojazdowych pilnują dziesiątki patroli policji i wojska. Wpuszczają tylko pojazdy najważniejszych służb, a także samochody dostawcze, które dowożą żywność do nielicznych otwartych tam sklepów.
Nie wszyscy respektują zarządzenie. Jak podała prasa, już 18 osobom postawiono zarzuty próby ucieczki z czerwonych stref.
Zawieszona tam została niemal całkowicie działalność firm, zamknięto większość zakładów pracy, żłobki, przedszkola i szkoły, nie działa transport publiczny.
Mieszkańcom zalecono, by ograniczyli wychodzenie z domu.
Telewizja RAI pokazała scenę z Lombardii, gdzie w patrolowanej strefie między zamkniętym miasteczkiem a "resztą świata" spotkała się grupa przyjaciół z obu stron, by wieczorem zachowując odległość wznieść toast i wypić razem piwo.
Z kolei na granicę innej miejscowości przyjechał zespół kobziarzy w tradycyjnych szkockich strojach, by zagrać dla pozostającego w izolacji kolegi, który przyszedł ich posłuchać również w takim ubraniu, a po koncercie pomachał im z daleka.
Zarejestrowano również sceny spotkań przy ogrodzeniach oddzielających strefę koronawirusa. Ludzie tam rozmawiają; w taki sposób spotykają się też rodziny, których członkowie mieszkają po obu stronach.
"Wytrzymajcie jeszcze tydzień" - apelują do 50 tysięcy ludzi lokalne władze i tłumaczą, że nie mogą jeszcze zlikwidować ustawionych blokad.
Czerwone strefy zostaną otwarte prawdopodobnie w połowie marca. Mieszkańcy już umawiają się na wielkie świętowanie z okazji zakończenia izolacji.