Brytyjski premier Boris Johnson jest w dobrym nastroju, nie jest podłączony do respiratora i nie wymaga wspomagania, żeby oddychać - poinformował rzecznik rządu. Dodał też, że Johnson nie ma zapalenia płuc. Wieczorem rzecznik przekazał, że stan Borisa Johnsona jest stabilny i pozostaje on na oddziale intensywnej terapii w celu dokładnego monitorowania jego zdrowia.
O Borisie Johnsonie zwykło się mówić "larger than life" - większy niż samo życie. Ostatnie 24 godziny dowiodły, jak łatwo efektowne powiedzenia weryfikuje rzeczywistość. Brytyjski premier ma 55 lat. Wczoraj trafił na oddział intensywnej terapii szpitala St. Tomasza w Londynie. 12 dni temu zdiagnozowano u niego koronawirusa.
Premier jest przytomny i korzysta z tlenu, ale nie jest podłączony do respiratora. Gdyby mógł wyjrzeć przez okno, po drugiej stronie Tamizy ujrzałby budynek parlamentu, gdzie przez miesiące toczył boje o brexit. Dziś to słowo nie ma większego znaczenia - pandemia pandemii zrobiła swoje. A teraz, jak dziesiątki tysięcy Brytyjczyków, sam Boris Johnson znalazł się w sytuacji krytycznej. Koronawirus nie wybiera. Słowne potyczki w Izbie Gmin mogą się wydawać odległym i mało znaczącym echem.
Jak zauważają komentatorzy, Boris Johnson należy do ludzi, którzy idą przez życie jak czołg. Nie traci przy tym pogody ducha i poczucia humoru. To może mu pomóc w powrocie do zdrowia.
Od dwóch tygodni premier pozostawał w izolacji w swym mieszkaniu na Downing Street. Nadal zdalnie przewodził obradom gabinetu. Łączył się ze światem zewnętrznym za pośrednictwem wideo. Po raz ostatni w niedzielę po południu. Kilka godzin później, dokładnie o godz. 20, gdy do Brytyjczyków przemawiała królowa Elżbietą II, prywatnym samochodem udał się do szpitala. Zrobił to na polecenie lekarzy, którzy byli coraz bardziej zaniepokojeni jego stanem zdrowia. Po tak długim czasie od diagnozy, premier powinien był czuć się lepiej. W rzeczywistości wciąż miał gorączkę i uciążliwy kaszel.
Będąc już w szpitalu, wrzucił wpis na Twittera, by podziękować lekarzom i pielęgniarkom za opiekę. Ale gdy zaczął mieć poważne problemy z oddychaniem, trafił na intensywną terapię.
Każda taka sytuacja jest krytyczna. W przypadku Borisa Johnsona istnieją jeszcze dodatkowe okoliczności. Jego partnerka Carrie Symmonds spodziewa się dziecka. Sama od kilku dni powraca do zdrowia po wystąpieniu u niej symptomów koronawirusa. Przez ponad tydzień nie widziała się ze swym partnerem. Troska o zdrowie ojca jej dziecka - premiera - musi być olbrzymia. Na szczęście po przyjęciu Johnsona na oddział intensywnej terapii nie stwierdzono u niego zapalenia płuc.
Do niedawna Boris Johnson często jeździł na rowerze, biegał i grał w tenisa. Ale przez ostatnie kilka miesięcy tego nie robił. Jego życie wypełnione było stresem związanym z brexitem. Zanim premier trafił do szpitala, jego rząd zatwierdził hojny pakiet pomocowy dla Brytyjczyków dotkniętych pandemią. Podjął też wiele kroków zapobiegawczych, by uniknąć niewydolności służby zdrowia. To także była zasługa Borisa Johnsona. W działaniach jego rządu wiele było niedociągnięć, ale za wcześnie by wyciągać wnioski. To historia oceni ostateczny bilans.